czwartek, 26 grudnia 2013

GP Poznania w BnO 2014 - Prolog - Rusałka (BnO)

Prolog - 26.12.2013 - Rusałka
Pod koniec roku Hades przygotował prolog nowej serii grand prix na rok 2014, miejscem biegu był teren przy jeziorze Rusałka znany biegów Poznaj Poznań, zjechało się prawie 50 osób, na trasę główną wyruszyło 27, start masowy z niedalekiej odległości od parkingu przy jeziorze i od razu po chwyceniu mapy widzę że najbliżej jest PK42 ale chyba większość tam pobiegnie i będzie tłok więc podbije go przed metą, tak więc wybieram skręt w lewo i PK49 do którego drogą dobiegam pierwszy za chwile za mną dobiegają chyba z trzy osoby ale szybko się oddalam na PK41 i wszystko idzie dobrze z czytaniem mapy tylko moja ocena odległości po wybiegnięciu na ścieżkę trochę zawodzi bo chciałem ciąć pod górkę po skosie a wyszedł podbieg trochę za daleko i mało nie przeoczyłem punktu, za mną biegnie dwóch zawodników którzy cisną na PK40 ale ja chciałem najpierw podbić PK39 ale znów zawodzi ocena odległości i coś mi na skrzyżowaniu nie pasuje więc spadam stąd na czterdziestkę i już wiem że szukałem wcześniej za blisko ale naprawiam swój błąd, jak dobrze pamiętam to odbiegając od punktu widzę dobiegającego Błażeja z Hadesu który dobiega do punktu, ja lecę na skrajne punkty PK38 i PK37 a potem na to "pole z okopami" gdzie podbijam PK34-35-36 i znów dogania mnie Błażej który wyprzedza mnie po PK33 i na PK32 jest już przede mną, jednak przed wybiegiem na drogę popełnia mały błąd i teraz mnie ściga chyba z Krzysztofem (który później wygra) przez PK31 a na PK43 znów są przede mną, moja kondycja to tragedia jakaś mówię sobie i zasuwam na PK46 przy stawku i PK47 w lesie gdzie Panowie na dobre mi uciekają wybierając bieg inną ścieżką niż ja który za chwile o mało się nie zamotał w ilości mijanych ścieżek :) zatrzymuję się spoglądam na mapę podnoszę wzrok i widzę biegnącego Krzycha który rzuca mi trzy słowa "tak to tam" i faktycznie przede mną jakieś 20 metrów w dziurze schowany był PK45 którego od mojej strony nie było widać z tej odległości, potem co sił w nogach biegnę na PK44 w miejsce gdzie na biegu PP także znajdował się PK i sporej ilości zawodnikom tak jak i wtedy Lence i mnie sprawił on bardzo dużo problemów, jednak tym razem teren w koło jest wykoszony i oczyszczony z krzaków, po podbiciu pozostaje punkt przy boisku do siatkówki po którym wyprzedza mnie zawodnik ale nie kojarzę czy odbił konkretnie na metę czy jeszcze coś szukał ale mógł być to drugi na mecie Jacek, ja wybiegam na ścieżkę przy parkingu i dopiero spostrzegam że właśnie na nim jest meta a nie przy starcie tak więc trzeba będzie podbić i zrobić nawrotkę, w tym momencie do mety z PK42 biegnie już Błażej który tempo utrzymał do końca i wyprzedził mnie o 2 minuty, ja jeszcze lecę podbić ten nieszczęsny PK42 i wbiegam na metę jako 5 zawodnik a chwile po mnie wbiega z innego kierunku Krzychu.
Bieg oceniam jako dobry z małymi błędami na początku które urwały mi pewnie z 2 minuty co mogłoby dać miejsce na podium, ale każdy bieg czegoś uczy i to najważniejsze.

Czas: 44:30, średnie tempo 06:40/km
Miejsce: 5/27
Przebiegi:



niedziela, 1 grudnia 2013

Orientering Św.Mikołaja - Rakownia (BnO)

Zima trwa w najlepsze a ja wybrałem się na zimową przebieżkę po lesie do Rakowni na kameralne zawody w których uczestniczyło może łącznie na wszystkich trasach jakieś 60 osób w tym rodziny z dziećmi na prostych trasach, zjawił się też Krzychu i Tomek z którym zrobiliśmy sobie dwu kilometrową rozgrzewkę co pomogło nam rozgrzać się przed startem.



Cały bieg nie był zły pomijając momenty, 1PK gładko, podobnie 2PK choć z początku przeskoczyłem jedną ścieżkę za dużo, 3PK z rozpędu, 4PK znajdował się w okolicy kilku ogrodzeń i najgorsze że chciałem z niego na 5PK przebiec w dół mapy ale trochę się zakręciłem i trochę trasy nadrobiłem, przed 6PK widzę wybiegającego z boku Krzycha którego zmylił inny zawodnik i przez to potrzebował chwili by się upewnić że sześć to sześć, wyprzedza mnie przez bagienko na 7PK, kolejny 8PK mogłem pobiec drogą ale wyszło inaczej, na 9PK dobiegłem ledwo widoczną ścieżką i wolałem zwolnić by go nie przegapić, został ostatni 10PK który chciałem podbić już bez problemów od strony drogi ale nie potrzebnie obiegłem ogrodzenie i znów nadrobiłem kilkadziesiąt metrów, potem została już tylko ostatnia prosta i czwarte miejsce o sekundy lepsze od Krzycha za to z przepaścią do pierwszego miejsca ale z zawodowcami nie sposób wygrać :)


Podsumowanie na stronie organizatorów: "Orientacja na Rakownie"

Miejsce: 4/18 (trasa długa)
Czas: 54:10 (strata do pierwszego ponad 15 minut)
Trasa: 9,2km (6,5km w linii prostej)

Przebiegi:

czwartek, 28 listopada 2013

"V Nocek" - Huta Palędzka - (BnO - 30km)

Wczesnozimowy czas upływa mi pod znakiem imprez na orientację, zwykłe tłuczenie kilometrów po asfalcie trochę mnie zmęczyło, a właściwie sam tłum ludzi dookoła przy takim rodzaju biegu jest ostatnio dla mnie nie do zniesienia, ostatnim przykładem może być pierwszy bieg z cyklu "z biegiem natury" gdzie nie pomogły nawet minutowe strefy startowe ale nie o tym chciałem pisać, wracając do BnO to tym razem wybrałem się na zawody organizowane przez "Klub Sportów Górskich "DIRETA" Gniezno”, start miał miejsce w Hucie Palędzkiej do której - mimo gpsu i przyjrzeniu się wcześniej mapie - wcale nie trafiłem bez problemów ale i tak jako jeden z pierwszych.



Start trochę się przedłużył ale nie było z tym problemu, przed nim jeszcze wyjaśnienie reguł obowiązujących w tych zawodach a jak dla mnie są one ciekawe i pozwalające na "prawdziwą nawigację" a nie ślepe podążanie w ślad za innymi zawodnikami.


(opis zaczerpnięty z regulaminu imprezy)

Start odbywał się w odstępach dwu minutowych a każdy kolejno startujący miał wyznaczony "startowy PK" (na mapie znajdowały się punkty startowe A, B i D, oraz sporo PK z których nie wszystkie były punktami do odnalezienia) który miał odwiedzić jako pierwszy (w tym wypadku A, B lub D), chodziło o to by wszyscy nie lecieli do jednego punktu a rozbiegli się w trzy strony - fajny pomysł -
na startowym punkcie kontrolnym trzeba było spisać kolejne punkty do odnalezienia a potem to już scorleuf jak kto woli.
Sam trafiłem na punkt startowy B, na który dobiegłem okrężną drogą bo tak jak niektórzy miałem problem z wczytaniem się w mapę (skali 1:15000), spisałem tam kolejne punkty do odnalezienia i postanowiłem cofnąć się do punktu startowego D gdzie spisałem kolejne punkty i dopiero wtedy zacząć odnajdywać punkty z B i D, podjąłem się takiego wariantu ponieważ obawiałem się że przy punktach z B mogą się znajdować punkty z D i musiałbym wracać w tą samą okolice nadkładając drogi ale widać organizator zrobił trasę przyjemniejszą bez niespodzianek :) więc mogłem zaliczyć najpierw punkty z B a potem lecieć do D, jednak mój wariant wydał mi się najlepszy i chyba dobrze zrobiłem.
Początek trasy układał mi się w najlepsze aż do mojej pierwszej przecinki lasu, gdzie nie chcąc naprowadzić innych na punkt chciałem przebiec skosem las do innej drogi, jednak wybiegłem niedaleko nachodzących na punkt kolejnych zawodników i zgubiłem na chwile orientację co w przypadku nawrotu skutkowało nadłożeniem jakiś 600 metrów, kolejny najbardziej wysunięty na północ punkt zaatakowałem biegiem przez las i kilka chwil przedreptałem w jego poszukiwaniach, najlepsze było to że dostrzegałem z lasu latarki na drodze które pewnie mijały punkt udając się jeszcze bardziej na północ co dodatkowo trochę mnie zdezorientowało ale jak już kiedyś mówiłem sobie: "Artur, rób wszystko sam, nie patrz na innych" :) i tak zrobiłem po chwili odnajdując punkt. Biegnąc na kolejne punkty, nagle po plecach i nogach zaczęło mi się coś przelewać, to był pęknięty bukłak z którego szybko zdążyłem wziąć słownie jeden łyk :(, no pięknie mówię sobie, ale widocznie tak miało być więc nie ma się co załamywać, szczęście że przez całą trasę miałem jeden moment coś około 25km kiedy chciałem się faktycznie czegoś napić ale tak blisko do mety to już przetrzymam i udało się. Kolejne siedem punktów poszło sprawnie z dwoma małymi korektami, swoją drogą przez całe zawody miałem takie odczucie że jak już myślałem że źle wbiegłem na punkt i stawałem to punkt właśnie znajdował się przede mną :).
Dobrze że nie miałem ze sobą kompasu jaki posiadał jeden z uczestników gdzie jego strzałka była pomalowana odwrotnie i zamiast północ wskazywał południe!




Kolejny problem sprawił mi z kolei punkt dla odmiany najbardziej wysunięty na południe gdzie chciałem pobiec inaczej niż jacyś zawodnicy których spotkałem niedaleko startowego A i tak przecinka przez las i wybiegłem początkowo na dobrej drodze ale coś mi się nie podobało, nie wiedzieć dlaczego i sprawdziłem kolejną równoległą drogę i już w ogóle mi się wszystko nie podobało, wróciłem więc na drogę na którą wybiegłem po przecince lasu i biegnę w stronę punktu spotykając 3 zawodników którzy wracali z tego punktu i potwierdzili mi że jestem tu gdzie jestem, no to lecę podbijam punkt i patrze że ci sami zawodnicy wracają znów biegnąc niedaleko mojego punktu biegnąc w stronę jeziora za którym był następny punkt, jednak pobiegli prosto co było dla mnie niezrozumiałe gdyż jeśli mieli już ten punkt za jeziorem to niepotrzebnie nadłożyli ze 2 km podbijając punkty w takiej kolejności, no ale każdy robi co chce. 25km w nogach na zegarku 3h45m a na kolejnym punkcie spotykam dwie zawodniczki, którym odpowiadając na pytanie dowiadują się że mam jeszcze ze dwa punkty i meta, trochę się zdziwiły po czym po chwili namysłu oznajmiają mi że "One też :)", uśmiecham się pozdrawiam i lecę dalej i tu zawodzi mnie czarno-biała mapa na której dopiero na mecie po dokładnym przyjrzeniu się w świetle odnajduję bagno nie do przejścia, praktycznie niewidoczne przy świetle czołówki, przez co mój skrót do drogi prowadzi przez zaorane "kartoflisko" po którym nie da się nawet dobrze iść, w końcu wychodzę na drogę, 100 metrów do strumienia i jest punkt, teraz to już długa prosta i przy około 4 godzinach świecenia "Petzl tikka xp 2" światło sporo słabnie, da się biec ale w lesie to już do szukania punktów trochę mało - kiepska ta lampka jak na swoją cenę - wyjmuje baterie w blistrze i po chwili marszu patrze że zgubiłem dwie baterie wyjmując je z plecaka, nawrotka i jak pies Szarik z nosem przy ścieżce w końcu odszukuje baterie :).





Jeszcze dwa punkty, na które już raczej nie wbiegam tylko wchodzę bo trochę po tych 30km czuję lekkie zmęczenie ale nadzwyczaj dobrze mi się dziś te kilometry pokonywało i nawet kolano nie dokuczało, podbijam ostatni punkt i teraz to już tylko droga do METY na którą docieram w czasie
4:48:31, rozglądam się a tam cisza, spokój i dwójka Organizatorów plus Piotr z KS Hades którego w pierwszym momencie nawet nie zauważam a On już przebrany i śpiący :), jak się okazało był pierwszy na mecie i to ponad godzinę przede mną (3:30:00) - gratulację kolejny raz dla Niego bo pokazał klasę! Na podium zmieścili się biegnący w zespole Łukasz i Maciej, którzy podrzucili mnie dwa tygodnie temu z Nocnego Marka do domu Poznania - pozdrawiam.

Na plus imprezy zasługuję także pomysł z nagrodami taki sam jak na "Oriento Expresso" (Twórcy "OE" są tak zwanym dobrym duchem zawodów "Nocek") gdzie upominki zostają rozdane przed startem zawodów gdy wszyscy są na miejscu jest moim zdaniem bardzo dobry, swoją drogą przy 20zł opłaty startowej organizacja imprezy, małe upominki, druk map, poczęstunek na końcu i te gorące piece kaflowe które ogrzały przemoczone stopy po biegu :), to i tak za wiele.



Na uznanie zasługuje też akcja którą wspierają Organizatorzy a uczestnicy chętnie dołączyli i chojnie wsparli akcję:

http://pomagamoli.pl/



Podsumowując: "Nocek" to chyba najlepszy typ zawodów BnO z jakimi miałem dotychczas styczność a właściwie forma ich rozgrywania jest moim skromnym zdaniem jeśli ktoś oczywiście walczy z duchem fair play bardzo dobra z tego względu gdyż nie ma na tych zawodach takiego swoistego podążania za cieniem innego zawodnika, niejednokrotnie obserwowałem na innych zawodach biegające czwórki zawodników gdzie pierwszy był nawigatorem a trzech kolejnych spokojnie podążało jego śladem by dobiec w czołówce biegu a tu (chyba?) przecież chodzi o dobrą zabawę i sprawdzenie samego siebie, czyż nie.



Czas: czas pokonania trasy 4:48:31

Miejsce: 2/72

Moje przebiegi:


* - fotografie zaczerpnięte z galerii organizatora

czwartek, 14 listopada 2013

"Nocny Marek" - Brzoza Bydgoska (BnO - 25km)

Gdybym swoim relacją nadawał tytuły to ta powinna nazywać się chyba "rzutem na taśmę" i znajdować się w teczce agenta Muldera i Scully.



CHAPTER I - CZYLI KTO ZEPSUŁ NAM SAMOCHÓD ?


Zaczynając od początku: "Nocny Marek" był moją pierwszą nocną imprezą na orientację a także pierwszą z serii Rajdów Konwalii, dotychczas przyglądałem się im z boku a po przeczytaniu kilku pochlebnych opinii na ich temat postanowiłem wystartować w jednej i ja.
Sobota, godzina przed 16:00 podjeżdżają po mnie Krzysztof z Pawłem i dwoma znajomymi i tak w pięciu śmiałków ruszamy w kierunku Brzozy Bydgoskiej i tak fajnie się jechało aż po około 80km w miejscowości Rogowo auto jak to auta mają w zwyczaju w najważniejszych momentach zwyczajnie się popsuło i nie było mowy o dalszej jeździe. Zupełnie jak w BnO masz do wyboru różne warianty, np. pociąg z Poznania do samej Brzozy a Ty wybierasz drugi wariant i już po starcie jesteś gdzieś za innymi :).
17:15 na garminie więc czas coś postanowić... hm?... łapiemy stopa i może zdążymy, na ten pomysł porwałem się tylko ja z Pawłem, Krzychu niestety musiał poczekać przy aucie na mechanika, szybko zagadujemy kierowce z Poznania tankującego na stacji i okazuje się że jedzie w kierunku Bydgoszczy i będzie przejeżdżał niedaleko Brzozy tak więc jest dobrze, pakujemy się i jedziemy sobie spokojnie bo droga pełna fotoradarów nie sprzyjaj szybkiej jeździe, zagaduję kierowcę że mój gps pokazuję że fajnie by było pojechać przez Żnin do Brzozy ale On wybiera drogę przez Białe Błota nadkładając 15km i znów nie optymalny wariant przebiegu trasy :).
18:10 a my jeszcze na obwodnicy Bydgoszczy a kierowca widząc nasz entuzjazmy postanawia nas podrzucić pod samo Gimnazjum do którego trafiamy dzięki wozowi strażackiemu stojącemu przed jego gmachem, 18:14 szybka wysiadka, minus 20PLN w portfelu przekazane w podzięce kierowcy i "rzutem na taśmę" mieścimy się w limicie czasowym :), tak więc nie wiem jak inni ale my z Pawłem pierwszy etap mamy już za sobą. Podbieramy w tak ekspresowym tempie karty startowe jakby organizatorzy już na nas czekali, odprawa trwa w najlepsze a ja nawet jeszcze butów nie zawiązałem, szybko łapiemy mapę i na starcie doprowadzamy się do porządku a najważniejsze że zdążyliśmy na czas - uff.








CHAPTER II - STRAŻACY POJECHALI JAKBY SIĘ PALIŁO


Start biegu lada chwila a tu wszyscy rozmarzeni aż ktoś nagle z boku krzyczy coś w stylu "no dalej dawać bo już biegną" i tak sobie spokojnie z Pawłem ruszyliśmy w stronę
1PK (16') gdzie zrobiło się po chwili jasno jak w dzień od ilości świecących czołówek dobijających się do punktu, zbiegamy na drogę i lecimy jak większość a gdy na działkach na końcu jednej z dróg stoi sobie dom z ogrodzeniem zmieniamy wariant na bieg przez pole i tu nasz błąd bo omijamy mokradła z lewej zamiast z prawej strony i tym samym nadkładamy drogi przez co na 2PK (29') spotykamy się z całą ekipą uczestników, ale nic to, czekamy w kolejce i lecimy na 3PK (30'), do słynnego "obniżenia terenu" z którego zbiegałem chyba szybciej niż Bolt :), przed punktem mały bieg przez las zamiast szybszą drogą ale co zabawa to zabawa, przed nami jeszcze kawałek i etap bno w formule "scorleuf", tłumacząc na polski: "co byś nie robił i tak wybierzesz złą kolejność" :).

CHAPTER III - EMILIANOWO





Chwila namysłu, na górce przed wejściem zebrało się kilkanaście osób i każdy obrał swój wariant przebiegu, my chyba jako nieliczni albo i jedyni wybraliśmy wariant 6-8-4-11-9-5-12-10-7 także dlatego by nie zbiegać się z innymi na każdym punkcie tylko samemu je odnajdywać i tak 6PK (9'), poszło łatwo, bieg wzniesieniem i jesteśmy, dalej
trochę biegu ścieżkami, przelot przez gęsty lasek a właściwie przedarcie się i jest dołek a w nim punkt 8PK (15'), dalej wybiegamy na "autostradę" wśród tych wszystkich ścieżek aż pod spore podejście na którym jest punkt 4PK (11') oznaczony jako obniżenie, szkoda tylko że na sporej górce musiało znaleźć się to obniżenie :), podbijamy i dalej do 11PK (19') a z niej już nie biegiem a spacerkiem przez las do 9PK (37') który przeszliśmy przez swoją niedokładność w czytaniu mapy, strata czasowa jak na nasze możliwości o 20 minut za dużo ale naprawiamy błąd wracamy przy płocie do odpowiedniego wzniesienia i tak jakieś 200 metrów od płotu w końcu jest punkt, a właściwie cały czas tu był tylko że wcześniej się przed nim rozeszliśmy na boki i zwyczajnie go ominęliśmy, dalej do kolejnego punktu prosto ścieżką z której odbijamy i jest 5PK (16'), potem kolejny 12PK (5') z które zbiegam w złym kierunku chyba przez moje wciąż nękające na podbiegach bolące kolano które nie daje mi myśleć jak widzi pagórki, wracamy na dobre tory i mamy 10PK (13') przed którą mijamy kilka osób a potem one gonią nas do 7PK (6') z którego czym prędzej się zwijamy do drogi na skraju mapy by w końcu wybiec z "Emilianowa" co zajeło nam 2h20min w ciągu których przedreptaliśmy  13km.


(za tym Panem z wielką czołówką czuliśmy się jak wagoniki za lokomotywą)



CHAPTER IV - BIEGNIESZ A JAKBYŚ STAŁ W MIEJSCU

Po etapie bno pozostały nam tylko dwa punkty i choć zapomniałem że po obróceniu mapy zmienia się także jej skala to Paweł szybko naprawił ten błąd i wróciliśmy na dobrą ścieżkę z której odbicie do 
13PK (27') i ten długi podbieg zabił mnie i moje kolano, ale Paweł był wyrozumiały i czekał na mnie z cierpliwością, podbiliśmy tą pechową trzynastkę i już biegiem do ostatniego 14PK (23') no to mówię Pawłowi żeby cisnął i dogonił zawodnika który minął nas gdy pomyliłem skale, no to Paweł ciśnie a ja ile mogę za nim a na ostatniej prostej mijamy chyba 4 piechurów którzy spacerkiem szli chyba całe zawody bo ze trzy razy z niektórymi na trasie się mijaliśmy wcześniej, dobiegam do głównej drogi, samochodów zero aż tu nagle kątem oka po prawej ktoś rusza z chodnika, mówię sobie nie odpuszczę i nie dam się wyprzedzić ale patrze przed siebie i nie ma Pawła, odwracam się a to właśnie Paweł stał na przejściu dla pieszych i czekał na zielone :) ale szybko się zniechęcił i tak razem dobiegamy do METY (9') w czasie 4:59:51 i przebiegniętymi 32,4km.


 




Podsumowując "Nocnego Marka" to spełnił moje oczekiwania i jako impreza podobał mi się bardzo, wiem teraz że słowa uznania dla całego Teamu "Rajdu Konwalii" po wcześniejszych ich rajdach nie były przesadzone, na pewno za rok znów w nim wystartuje jednak już na początku wiedziony zdobytym doświadczeniem wybiorę początkowy wariant dojazdu pociągiem na miejsce rajdu by na starcie nie być na straconej pozycji :)


Czas: czas pokonania trasy 4:59:51

Miejsce: 16/69

Numer:


Mapa biegu: 






* - fotografie zaczerpnięte z galerii zrobionej przez Robert Waś oraz ze strony Nocnego Marka

poniedziałek, 30 września 2013

"Poznaj Poznań" & "Expresso Oriento" - Porażyn (BnO - 25km)

Wrzesień zaczęliśmy z Lenką od zakończenia cyklu "Poznaj Poznań" nad poznańską Maltą gdzie pokonaliśmy razem a właściwie powoli Lenka już sama, trasę w kategorii open (około 2km) w czasie 22:10 minut, do podbicia było 14 punktów które odnajdowaliśmy raczej łatwo, choć pod koniec Lenka już nie chciała się jak to mówi "ścigać" i spokojnie skończyliśmy na 14 miejscu na 36 startujących w kategorii open. No i mieliśmy jeszcze czas na pozowanie do zdjęć :)


Aż czternastego w końcu przyszedł czas na zawody dla taty, padło na "Oriento Expresso" i trasę Solo-25km, na miejsce dowiózł mnie mój Tata który postanowił przy okazji moich zawodów wykorzystać czas na zbieranie grzybów w pobliskich lasach :). Na zawody zapisał się także Tomek, Michał z GKB oraz Krzysztof z Pawłem którzy jak się domyślałem polecą razem na trasę i tak było, ja chciałem wyruszyć na trasę sam by sprawdzić się samemu a także powalczyć z chłopakami o dobrą lokatę, jednak zmieniłem zdanie i początek poleciałem z Tomkiem. W Parach-25km wystartowała także
Aleksandra z mężem, z którą sporo trasy pokonałem razem na Szadze, okazało się że sprzedają ciekawe buty marki Walsh sprowadzane z Anglii, obuwie typowo trialowe które muszę kiedyś koniecznie wypróbować.



Odprawa przy pięknym dworku, losowanie nagród przed startem gdy wszyscy są na miejscu - super sprawa, widać było także że nawet lekko deszczowa pogoda nie popsuła nikomu dobrych humorów - i to właśnie cenię w takich imprezach, to nie to samo co przed startem półmaratonu na 1500 osób. Rozdanie map, chwila na opracowanie wariantu i nagle z ust szefa zawodów START!, moment konsternacji wszystkich i w nogi :) jedni w lewo inni w prawo gdyż zawody odbywały się w formule "scorelauf" czyli dowolna kolejność zaliczania w tym przypadku 11-PK.





Tomek i Ja ruszamy w lewo, wszyscy ubrani w kurtki choć coś mówiło mi od początku by ją zostawić, zresztą krótkie spodenki z wiatrówką chyba nie idą w parze :), no ale o tym przekonam się już na 1PK (13'-2,2 km) gdzie pakujemy kurtki do plecaków jak prawie każdy dobiegający z nami na punkt, droga do 2PK (12'-1,6km) znów uświadamia mnie w przekonaniu że nie ma co patrzeć na innych tylko robić swoje, biegnąc wzdłuż koryta jakiejś rzeczki obok nas biegnie kilku zawodników i każdy ma swoje zdanie, to powinno być tu, to powinno być tam... a ja głupi zdezorientowany rozglądam się na boki zamiast lecieć tam gdzie powinienem, z dwójki ścinam drogę przez las, inni zawracają na ścieżkę i biegną już za mną, czekam na Tomka i gdy inni biegną prosto, my odbijamy w lewo po skosie na 3PK (17'-2,4km), jednak przebiegamy wyznaczoną ścieżkę i do punktu musimy przedzierać się przez polane i jeszcze cofnąć ścieżką bo wybiegliśmy za daleko, podbiliśmy kartę i wracamy na tą samą drogę znów przez polanę, minięci przez kilka osób, jednak wyprzedzamy ich już po chwili, wybiegamy na drogę Wąsowo - Dąbrowa którą przebiegamy by za chwile skręcić w lewo na drogę prowadzącą do stawków pomiędzy którymi ma być kolejny punkt, Tomek kieruje nas na inny staw przekonany że to już tu powinien być punkt ale skręciliśmy za wcześnie i namawiam go byśmy szybciej wrócili na drogę i nie tracili tu czasu bo punkt powinien być dalej, w tym momencie dostrzegam kropkę na mapie na końcu drogi i już wiem że będziemy się przedzierać przez jeżyny przy płocie domu który tam właśnie na końcu drogi stał :), przedzieramy się w końcu na drogę za domem i wbiegamy na góreczkę przekonani że wbiegliśmy pomiędzy stawki, jednak wbiegliśmy pomiędzy stawek i jakąś rzeczkę wyglądającą jak stawek gdzie spokojnie piła sobie wodę sarna która zdziwiona naszą obecnością czym prędzej się oddaliła czego my z Tomkiem na naszą niekorzyść nie zrobiliśmy też i straciliśmy jakieś 25 minut zanim udało nam się cofnąć i odnaleźć szukany punkt, a mi co chwila na usta cisnęło się słowo na "k" bo sam nie wierzyłem że to może tak długo trwać :) ale w końcu 4PK (38'-3,8km), od tego momentu wszystko mi się posypało, wkurzony staram się coś nadrobić i przyśpieszam aż znów powtarza się moment w którym napotkane osoby rozważają - to tu, nie to tam, a może tu biec - mówię sobie głośno "kur** co ja znów patrze na innych, przecież miałem od początku do końca robić wszystko po swojemu" i jeszcze bardziej wkurzony przyśpieszam na 5PK (12'-2km), Tomek i kilka osób w oddali za mną, nawracam z piątki i mówię do Tomka że lecę przed siebie i jak chce to niech daje za mną i tu po prostu szok, zagiąłem źle mapę i zgubiłem punkt pod Michorzewkiem, nadrabiając jakieś 3km, Tomka za mną nie widziałem i modliłem się by sam wybrał dalszy wariant biegu a nie pobiegł źle za mną. Zrezygnowany nie odbijam od razu na zgubiony punkt tylko podbijam jeszcze 6PK (22'-3,2km) na wzniesieniu do którego przedarłem się przez zaorane przemoczone pole i od razu mówię że nie polecam takiego błotnego biegu :). Wbiegam na drogę do Jastrzębnik a potem w górę w kierunku Michorzewka do 7PK (17'-2,8km) który był widoczny z daleka na dużym wzniesieniu a po chwili zbiegało z niego chyba z 5 osób które dobiegły tam od drugiej strony czyli zwyczajnie nie zaginając źle mapy jak ja :), wracam z punktu już nie tą samą drogą, tylko wzdłuż lasu kierując się prawie wzdłuż linii wysokiego napięcia i znów zaskoczenie, koniec drogi obudowany siatką teren, na posesji szczekające wilki jakieś i wielki czerwony znak "teren prywatny, wstęp wzbroniony" i jak tu się nie wkurzyć, znów przedzieram się przez jakieś choinki z gałęziami 20 cm na ziemią, czuję że za chwile będę biegł ale po kolanach, ale w końcu koniec tego koszmaru i po skosie polną drogą w las i choć na mapie nie było zaznaczonej przecinki w lesie to czuję że tu trzeba biec ale znów się zastanawiam, rozglądam, odmierzam na mapie odległość i nie jestem pewien, ale w końcu wbiegam w przecinkę i już po chwili na górce przede mną jest 8PK (31'-3,7km) z balonikiem i chyba jakimiś słodyczami, po zbiegu z górki na drogą zauważam jednego zawodnika przede mną, gonie go i pierwszy raz w życiu zjadam żel energetyczny bo jeszcze nigdy na biegu nie czułem się tak osłabiony, zawodnik ten w końcu wybiega z lasu na polanę, znika mi na chwile z oczu po czym wraca na polanę i po chwili namysłu skręca w drogę w lewo a ja znów przekonany że to za blisko by tu był punkt i biegnę dalej przez las pod górkę, przykładam miarkę i tak biegnę i biegnę i mówię sobie że może to ja się pomyliłem bo punkt powinien już być przede mną i rozbity psychicznie po tylu wcześniejszych błędach wracam na polanę w miejsce gdzie skręcił tamten zawodnik a tam w krzakach zupełnie inny punkt nie z mojej trasy, nagle dobiega do mnie inny zawodnik szukając tego punktu co ja i zgadza się ze mną że to musi być jednak tam gdzie przed chwilą biegłem, więc szybko znów wbiegam w las na tą samą ścieżkę i ku mojemu zaskoczeniu zauważam że poprzednio zabrakło mi jakieś 50 metrów a ja znów dałem się podpuścić i pobiegłem tam gdzie ktoś inny, ehhh nadłożone prawie 2km :(,  9PK (27' - 2,6km), nogi a właściewie głowa odmawia mi posłuszeństwa a pozostałości przeziębienia sprzed kilku dni właśnie dają się we znaki, tempo spada mi do kosmicznego ponad 7:00/km i tak przez ostatnie 6km poprzez 10PK (19'-2,7km) w drodze do którego mijam 3 zawodników którzy z niego wracają a których doganiam i wyprzedzam na 11PK (11'-2,3km) którego oni nie mogli znaleźć, z ostatniego punktu już prawie nie biegnę tylko na przemian idę i podbiegam kawałek, potem wzdłuż płotu zamkniętego obszaru przy ośrodku z którego startowaliśmy, idę i idę a droga ta w tym stanie nie ma dla mnie końca, wybiegam na drogę prowadzącą do METY (16'- 2,3km) na którą wpadam z wynikiem 3:54:08 i "przebiegniętymi" prawie 31 kilometrami! - no po prostu zwyczajnie dałem dupy ;) i gdyby nie moje rażące błędy to może deptałbym znów po piętach Michałowi jak w Puszczykowie :). Moje słowa uznania dla Krzysztofa i Pawła którzy dobiegli na 4 pozycji z wynikiem poniżej 3h i niecałymi 2 minutami do 3 miejsca - wielkie brawa!

 



Podsumowując to tekst powyżej mógłbym zatytułować "jak nie biegać na orientacje!" i te słowa chyba mówią wszystko :). Co do imprezy to była świetna, z całą jej otoczką bije na głowę np. Szagę w Zaniemyślu, wspaniałe tereny do biegania, ognisko z kiełbaskami, masaże, sami uśmiechnięci ludzie :), żadnego wyczuwalnego napięcia ze strony innych zawodników, mnóstwo nagród od sponsorów, zwyczajnie cud miód i orzeszki :), jednak zastanawia mnie co z wbitymi na stałem palami z punktami kontrolnymi, bo za rok większość punktów z trasy będzie łatwa do znalezienia przez tegorocznych uczestników, a przez tych co kończyli trasę 50 km to pewnie i wszystkie, oby za rok nie był to już tylko wyścig z czasem zamiast imprezy na orientację.


Czas: czas pokonania trasy 3:54:08, średnie tempo 07:33/km

Miejsce: 17/57

Mapa biegu: 





* - fotografie zaczerpnięte z galerii Oriento Expresso

niedziela, 22 września 2013

"Biatlon Letni GKB" - Zdrój (Biatlon - 8km)

Na ostatniej imprezie w Puszczykowie poznałem Michała który zaprosił mnie na "V Otwarte Mistrzostwa GKB w Biatlonie Letnim" które po raz pierwszy zostały otwarte dla ludzi spoza "Grodziskiego Klubu Biegacza", chętnie przyjąłem zaproszenie gdyż nigdy w takiej imprezie nie brałem udziału.



I tak w sobotę rano wyruszyłem do miejscowości Zdrój niedaleko Grodziska Wielkopolskiego, gdzie nie znalezienie miejsca startu graniczyłoby z wielką ślepotą, piękny wigwam zbudowany przy strzelnicy widać było z daleka. Na miejscu spotkałem znajomego Bartka poznanego kiedyś w Koszalinie, w dodatku cała otoczka imprezy i wszyscy ludzie tam zgromadzeni tworzyli aurę spotkania rodzinnego gdzie każdy znał się na wzajem co dodawało każdemu sporo uśmiechu na twarzy.

Start odbywał się w dwóch turach, ja startowałem w tej drugiej grupie więc mogłem się poprzyglądać zmaganiom innych zanim sam wyruszyłem na trasę. Jeszcze przed startem można było wykonać strzały próbne do tarcz i gdy tak patrzyłem z boku jak inni nie trafiają a sam trafiłem 3/5 strzałów próbnych to byłem zdziwiony, jednak znaleźli się później i tacy którzy trafiali 5/5, ale dopiero strzelanie podczas zawodów w stresie miało wyglądać inaczej :)




Startowałem w silnej trójce ale moim zdaniem popełniliśmy wszyscy ten sam błąd na strzelnicy - gdzie trafiłem 1/5 - zwyczajnie zamiast przymierzyć porządnie, to starałem się jak najszybciej wystrzelać wszystkie pięć strzałów i dlatego tak kiepsko, za cztery pudła trzeba było zrobić cztery pętle około 100 metrowe a potem wybieg na trasę leśną 4 km, gdzie piasek był prawie jak na plaży i uciekał spod nóg ale co zrobić :). Koledzy startujący ze mną nadali ładne tempo i przy moim 4:40 trochę mnie odstawili. Koniec pierwszej pętli i znów strzelanie, wbiegam na strzelnice i wiem że nie mogę powtórzyć błędu z pierwszego strzelania, tak więc przymierzam, muszka chodzi góra-dół-góra-dół-pach i jest trafiony, straciłem może z 2-3 sekundy więcej niż przy wcześniejszym mierzeniu a to na pewno lepiej niż biec kółko 100 metrowe, następne mierzenie znów góra-dół-góra-dół i pach trafiony i tak 4 razy aż za piątym skróciłem mierzenie i pudło - "fuck" - wcisnęło mi się na usta ale cóż nie jest źle, wstaje, karne kółko i znów 4 kaemy przez las, tym razem biegło się lepiej, nawrotka i coraz szybciej do mety gdzie kończę z wynikiem 40:25, za to z nauką na przyszłość w biatlonie :).






Podsumowując całe zawody były super zabawą i nawet ostatnie miejsce w nich nie byłoby w stanie zepsuć zadowolenia z walki z innymi zawodnikami, było dużo śmiechu, zabawy a przede wiele uśmiechu od wszystkich ludzi tam zgromadzonych co pozostawiam same dobre wspomnienia i nieobecność na kolejnym biatlonowym wydarzeniu w Zdroju byłaby nie na miejscu :)

 




Czas: czas pokonania trasy 40:25

Miejsce: 25/41


* - fotografie zapożyczony od przyjaciół GKB

sobota, 17 sierpnia 2013

"Lotto Poznań* Triathlon" & "I Puszczykowska Impreza na Orientację" (BnO - 10km)

Niedziela czwartego sierpnia miała być upalna a wyszła deszczowa, ale o wycofaniu się z wolontariatu w "Lotto Poznań* Triathlon" nie mogło być mowy, jakoś udało się wspomóc triathlonistów by mogli ukończyć swoje dystanse i wrócić zadowoleni z medalami na szyi do domu, nie będę rozpisywał się na temat wolontariatu bo ten dzień należał do uczestników zawodów, choć moje osobiste spostrzeżenie jest takie że popadamy już chyba w hura-optymizm i po przebyciu ćwiartki Ironman'a od razu śmiemy się nazywać "człowiekiem z żelaza" czyli ktoś kto przebiegnie 4x10km jest maratończykiem ?, nie śmiem podważać wysiłku jaki towarzyszy takim zawodom nawet na tej ćwiartce ale pohamujmy się i walczmy o wyższe cele a wtedy od taki tytuł "Ironman'a" będzie nam smakował po stokroć lepiej :)




11.08.2013 - Biegów na orientację ciąg dalszy, tym razem padło na "I Puszczykowską Imprezę na Orientację" przy okazji trzeciego już biegu przełajowego w Puszczykowie. Trasa biegu to 10km w linii prostej i 10PK do podbicia na karcie startowej. Od początku wiedziałem że będzie to kameralny bieg gdyż zapisując się w ostatnim dniu terminu wpłat byłem chyba 10 potwierdzonym zawodnikiem na liście, jednak fajnie że na starcie stanęły 22 osoby, w tym znajomi z Szagi - Krzysztof i Paweł. Start mieliśmy zaplanowany z minutowymi odstępami a PK do zaliczenia na zasadzie "scorelauf" czyli bez wyznaczonej kolejności, im więcej punktów kontrolnych podbitych tym więcej punktów na koniec, plus oczywiście istotny jak zwykle czas ukończenia zawodów. Startowałem chyba 10 w stawce, mapę ujrzałem pierwszy raz w momencie startu by każdy miał takie same szanse i tu moje zaskoczenie tak jak u Krzysztofa że nie ma na mapie skali i w pierwszym momencie ciężko zorientować się którą drogą się biegnie, a w dodatku jakieś 100 metrów za startem w lesie po lewej stronie napotkałem chyba z 4 osoby szukające w nim 1PK co dodatkowo mnie zmyliło i zacząłem się zastanawiać czy to ja źle biegnę czy inni ? i tak przebiegłem dalej w las nadkładając jakieś 600 metrów i gdyby nie przejeżdżający pociąg na wprost mnie to pewnie nie obróciłbym mapy o te 90 stopni i skumał gdzie jestem, tak więc pierwszy minus dla organizatorów za brak skali. W końcu wbiegam na drogę do pierwszego punktu, skręcam w las i szukam ale nic nie znajduję tracąc 2:30' minuty, wkurzony że tracę czas postanawiam lecieć na kolejny punkt a na ten wrócić na końcu i tu moje zaskoczenie gdy po przebiegnięciu jakiś 150 metrów oczom moim ukazuję się 1PK (11' - 1,65km) (jak się potem okażę koleżanka która wypuszczała zawodników wspominała że pierwszy punkt kontrolny jest przesunięty o około 50 metrów dalej - tylko że ja stojąc dalej wcale tego nie słyszałem - drugi minus) - podbijam punkt i lecę do 2PK (4:30' - 0,95km) przed którym spotykam dwie zagubione dziewczyny które podążając moim śladem i podbijają dwójkę której nie mogły znaleźć, 3PK (2:30' - 0,4km) przecinka przez las po skosie do drogi, na mapie punkt zaznaczony z kubeczkiem wody czyli to musi być coś widocznego z daleka i tak jest, punkt żywnościowy na którym wypijam kubek wody i spadam dalej 4PK (4' - 0,9km) po długiej prostej wisi na drzewie gdzie z daleka widzę że trójka zawodników właśnie od niego odbiega i to ładnym tempem, do 5PK (11' - 2km) lecimy około dwa kilometry długą prostą na której mijam jedną z zawodniczek a przed sobą w sporej odległości biegnie pozostała dwójka Marta i Michał (Prezes GKB) która chyba wcześniej połączyła siły i nadaje ładne tempo a ja drugi raz patrzę na zegarek a tam średnia jakieś 5:30' ale sądząc po samopoczuciu chyba zapomniałem zmienić i została średnia całego biegu i tak było bo sam czułem się jakby bieg właśnie poniżej 5:00'/km, na końcu prostej zakręt i punkt na który ciężko było nie wpaść, podbijam i gonie dalej przez 6PK (2' - 0,4km) aż do 7PK (3:30' - 0,7km) na którym byli sekundy przede mną, mijamy się, pozdrawiam i ścigam za nimi dalej aż do 8PK (5' - 1km) znajdującym się w lasku, po którym wyprzedzam i teraz mnie gonią, na 9PK (4:30' - 1km) skracam sobie drogę przez malutką ścieżkę a Marta i Michał zawracają za mną, to była dobra decyzja bo wbiegam na wprost miejsca gdzie powinien się znajdować, ale nie wiedzieć czemu patrzę tylko na lewo i wtedy Michał podpowiada że po prawej na drzewie, krótka wymiana zdań, Michał chciał razem przebrnąć przez te uliczki do kolejnego punktu, myślał że go dogoniłem startując po nim ale dopiero na mecie dokładnie mnie wysłucha i dowie że zgubiłem się na początku, w każdym razie spadło im tempo biegu i ciągle musiałem im wchodzić na ambicje że mają przyśpieszyć i tak lecieli za mną przez te uliczki, na 10PK (13' - 2,5km) wbiegam sam ale szukam i szukam i znów sokoli wzrok Michała nie zawodzi :) podbijamy i lecimy drogą asfaltową, choć faktycznie mogliśmy odbić w ścieżkę w lesie i było by szybciej ale co tam, Marta postanowiła trochę zwolnić i odsapnąć przed ruszeniem na metę z dziesiątki a my jeszcze ją poganiamy by walczyła o podium bo myśleliśmy że w oddali przed nami biegnie jakaś zawodniczka ale okazało się że nie brała udziału w zawodach i Marta i tak wygra wśród kobiet, a my biegniemy sami z Michałem w stronę kościoła aż przebiegamy przed nim wśród zdziwionych wiernych słuchających mszy, metę pierwszy mija Michał ale to i tak nie miało znaczenia w końcowych wynikach więc nie było po co się ścigać. META (5:30' - 1,2km).




Podsumowując na trasie 10km nabiegałem 12,75km, w tym kilometr przez brak skali i informacji o pierwszym punkcie. Do pierwszego Michała straciłem 3 minuty czyli patrząc na fakt że nadrobiłem ten kilometr to jestem zadowolony bo można było wygrać :) ale brawa dla wszystkich zawodników i organizatorów którzy świadomi kilku niedociągnięć na pewno za rok zrobią imprezę bez zastrzeżeń.

Czas: czas pokonania trasy 1:06:56, średnie tempo 5:15/km wliczając postoje.

Miejsce: 4/22 - III miejsce kategorii mężczyzn

Medal:


Mapa biegu:




Dodatkowo Michał zaprosił na
"V Otwarte Mistrzostwa GKB w Biatlonie Letni" więc nie można było nie skorzystać by znów pościgać się z Panem Prezesem :) Pozdrowienia

wtorek, 30 lipca 2013

"Maraton na orientacje Szaga 2013" - Zaniemyśl (BnO - TP25KM)

"Bieg na orientację": dyscyplina sportowa, w której zawodnik posługując się mapą i kompasem ma za zadanie w jak najkrótszym czasie przebiec określoną trasę wyznaczoną w terenie przez punkty kontrolne, w dowolny sposób, a wybór wariantu przebiegu stanowi istotę biegu na orientację. Przeważnie warunkiem sklasyfikowania uczestnika zawodów jest potwierdzenie w zadanej kolejności wszystkich punktów kontrolnych. Sprawdzanie obecności na danym punkcie kontrolnym odbywa się standardowo za pomocą karty startowej, lub za pomocą specjalnego chipie.*



Sobota 20 lipca kierunek Zaniemyśl gdzie "KS HADES" organizuję zawody o nazwie "Szaga", mój pierwszy start w zawodach "BnO", nie licząc poznańskich biegów z Lenką no i czasów harcerstwa kiedy to biegało się po lesie z kompasem i wtedy także nazwą "Szaga" nazywano jakieś biegi z tego co pamiętam.

Godzina 7:30 odebrałem kartę startową i numer 116 z rąk jakby znanego mi człowieka (ale na różnych biegach widuje tyle twarzy że zbytnio nie staram się przypominać skąd je znam, dopiero dzień później uświadamiam sobie że to był Błażej - sąsiad moich rodziców z Pobiedzisk), 8:00 poznaję Tomka z Rakowni (132) którego dotychczas znałem tylko z blogów biegowych, postanawiamy pobiec razem, dochodzi 9:00 - odprawa techniczna, sprawdzenie wymaganego wyposażenia i rozdanie map (mój wariant trasy to "trasa piesza 25km" - 7 punktów kontrolnych).



9:00 start, rowery przodem a my po nich z Tomkiem biegiem jakieś 5:40/km w kierunku 1PK (34'- 5,7km), po drodze biegnie z nami napotkana Sylwia (114) - koniec drogi, skraj lasu i punkt przy drzewie, podbijamy i lecimy dalej wzdłuż rzeczki w stronę "Łysej Góry" niestety przejście skrajem lasu zmyliło nas trochę i znaleźliśmy się w innym miejscu niż chcieliśmy, spotykamy Aleksandrę (121) z którą staramy się odnaleźć na mapie w czym pomaga nam nadbiegający Jakub (140) i tak razem dobiegamy do 2PK (1:05' - 6,1km) ale zostajemy w tyle w trójkę z Tomkiem i Sylwią którzy po zbiegu z góry chcą lecieć przez pole, ja natomiast skręcam w ścieżkę i na szagę przez las wybiegam wprost na ścieżkę do 3PK (12' - 1,5km) przy mostku, a właściwie pod mostkiem, przy którym zjechało się sporo rowerzystów aż trzeba było stać w kolejce do perforatora, podbijam i rozglądam się za kompanami ale nie dobiegają więc ruszam sam dalej, biegnę wzdłuż Warty a przede mną Michał (119), mijam go a on mówi że kiepsko biega, pozdrawiam i lecę dalej ale woła mnie że źle biegnę bo szlak skręca w lewo a ja chciałem prosto, za namową skręcam z nim i tak biegnąc dookoła dodaje do licznika jakieś 0,5km a w tym czasie doganiają mnie Aleksandra z Jakubem z którymi biegnę na 4PK (19' - 2,9km) - granica kultur, las z łąką, wybiegamy z lasu a tam widać zagubionych biegaczy ale nam udaję się znaleźć punkt z biegu i w nogi, w drodze do 5PK (31' - 4,2km) zatrzymuję się w sklepie po butelkę wody, zakupy około półtorej minuty, wypijam i doganiam Aleksandrę za którą powoli biegnie Michał, mówię skręcamy w lewo w las ale znów za namową że dopiero przy rzeczce z mapy skręcimy tracimy jakieś 2 minuty na zawracanie, od tego momentu lecimy już tylko w dwójkę z Aleksandrą do...





...6PK (45' - 5,5km) jakieś na oko 5km ale połowa po drodze, reszta ścieżką która po kilkuset metrach zwęża się , zarasta aż w końcu znika i musimy przedzierać się skrajem pola i kukurydzą na końcu której wpadam butami w jakby to powiedzieć górę gówna :) wylanego przy polu przez jakiegoś rolnika, przynajmniej będzie pretekst do wyprania w końcu moich butów do biegania, wybiegając na drogę przed sobą widzimy dwie grupy 3 osobową z Jakubem który nas naprowadził na Łysą Górę i dwójkę Pawła (110) i Krzysztofa (109) z których jednego łapały skurcze, podziękowaliśmy za oddanie pozycji w stawce i w końcu dobiegamy na skarpę do punktu gdzie dosłownie depczą nam po piętach Paweł i Krzysztof, moja towarzyska opadła trochę z sił i za jej namową poleciałem już sam ku 7PK (8' - 1,2km) - którym był dąb - pomnik przyrody, chłopaki nie odpuszczali i puki biegłem jakieś 5:50'km trzymali się dzielnie, ale trzeba było dać sobie trochę spokoju i przyśpieszenie do 5:15/km dało mi pewność że mnie nie dogonią, przed sobą na długiej prostej widziałem jeszcze biegnącego Jakuba który dotarł na metę minutę przede mną dwie przed dwójką która mu uciekła, tak więc do 6 miejsca zabrakło dwóch minut ale to była świetna zabawa. META (12'- 2,4km).




Podsumowując łącznie według wskazania gps wyszło mi 29,5km co było odchyleniem od trasy o 4,5km ale jestem świadomy gdzie dobiłem sam sobie te kilometry. Do prześcignięcia pierwszej trójki 2:09:00-2:35:00 raczej na pewno nie mam szans, ale już powalczyć o 4 lokatę 3:19:00 następnym razem będzie można spróbować:)





Czas: czas pokonania trasy 3:48:00, średnie tempo 07:44/km

Miejsce: 9/43

Mapa biegu:





* - fotografie Szymon Szkudlarek
* - informację z Wikipedii

poniedziałek, 22 lipca 2013

"24 Bieg Jagiełły" – Pobiedziska (21,097km)

To był dopiero mój drugi półmaraton w Pobiedziskach, za cel postawiłem sobie poprawienie wyniku z przed roku jak i zbliżenie się mojego zakładanego na ten rok 1:45:00 w HM. Pakiet odebrałem z przyjaciółmi dzień wcześniej i choć jako mieszkaniec Pobiedzisk byłem zwolniony z opłaty sportowej to zdziwiło mnie że poza agrafkami i numerem startowym nie dostaliśmy zupełnie nic, nawet jakiejś ulotki o czymkolwiek, pomyślałem że może pobiedziszczanie za to że nic nie płacą to nic nie dostają ale gdy od innych biegających dowiedziałem się że Oni też dostali tylko numer startowy to zrobiło mi się trochę wstyd bo jako mieszkaniec Pobiedzisk sam zapraszam znajomych ze ścieżek biegowych do udziału w naszym półmaratonie... i mam na to pewne wytłumaczenie ale to nie jest sprawa na publiczne wypisywanie żalów, mogę jedynie mieć nadzieję że za rok nie będzie takiej klapy.



Początek biegu był po mojej myśli zważywszy na mój odwieczny problem czyli brak jakichkolwiek treningów biegowych, poza jazdą na rowerze i samymi startami w zawodach co kilkanaście dni nie mogę znaleźć czasu na bieganie... pierwsze kilometry przed nawrotką poniżej 5:00/km i tak miało być ale bieganie jak każdy sport daje w kość kiedy myślisz że możesz sobie od tak przebiec jakikolwiek dystans i tak po nawrotce tempo spadło mi o średnio 10 sekund na kilometr a w kość a właściwie w łydki dał mi długi podbieg przed końcem lasu, ale że było lepiej niż przed rokiem i miałem mały zapas sekund z pierwszych kilometrów to wskoczyłem na tempo 5:10-5:15/km. Siedemnasty kilometr i znów ten długi podbieg - a w głowie przeróżne myśli jak to w głowie biegacza-amatora, o przejściu do marszu nie ma mowy choć płuca i serce biec dalej mogą to łydki gdyby mogły mówić powiedziałyby mi że jestem durny i tym podobne rzeczy, niestety bez treningu nie da się ładnie trzymać tempa, poza tym gdybym choć raz zastosował się do wielu książek i choć ten jeden jedyny raz zaczął wolniej pierwszą połówkę a na drugiej przydusił to może było by łatwiej o lepszy rezultat ale widocznie jeszcze do mnie to nie dotarło że tak trzeba :).







Na koniec brawa dla całej "Ławeczki" za ukończenie pierwszego w życiu półmaratonu, a największe dla Giziola za wolę walki i pokazanie wszystkim że jak się chce to można wszystko!





Rekordy:
czas biegu (PR!): 1:48:20 netto, tempo 05:08/km.

Miejsce: 287 (112/18584-M30) (270/472-M) na 559 którzy ukończyli bieg.

Medal:



Link do GALERII zdjęć robionych przez mojego Ojca.

Trasa biegu:


niedziela, 30 czerwca 2013

"Poznaj Poznań etap 3" (BnO) & "XVI Rekreacyjny Bieg Piastowski Im. Wojciecha Niewiady" - Poznań (5km)

Trzeci etap BnO "Poznaj Poznań", tym razem bieganie i szukanie punktów w lesie nad jeziorem Rusałka, trochę tata rano zaspany nie zauważyły córki sandałów zamiast tenisówek ale nie ma co się poddawać na starcie, trzeba walczyć :). Trasa 2,1km, do zaliczenia 7pk.
Start mieliśmy spokojny gdyż u nas nie o czas tu chodzi a o dobrą zabawę i naukę czytania mapy i myślenia a nie tylko wskazywania miejsc gdzie są punkty by Lenka tylko chipem je podbiła,najgorzej było z punktem pierwszym, mieliśmy z nim trochę problemów ale jak widziałem nie tylko my więc nie było tak źle od początku, potem już lepiej, szkoda tylko że punkty umieszczone niedaleko plaży wśród drzew były dookoła otoczone pewnymi niespodziankami z papierem toaletowym jak i śmieciami które pozostawiają plażowicze, poza tym wszystko zorganizowane jak zawsze na wysokim poziomie.
Wynik 39:59 przy naszym spacerku sklasyfikował nas w środku kategorii open z czego jesteśmy zadowoleni.



Mapka:


A we wrześniu ostatni czwarty etap "Poznaj Poznań" na którym Lenki nie zabraknie.

Drugim wydarzeniem ostatnich dni był "XVI Rekreacyjny Bieg Piastowski im. Wojciecha Niewiady" organizowany przez "TKKF Piast" z Poznania w parku nad Wartą. O biegu przeczytałem rano w internecie więc potrzebna była szybka reakcja by po miesiącu nie biegania znów pobiec w jakiś zawodach a 5km było na to idealne, najpierw jednak biegi dziecięce od 100 metrów w których udział brała Lenka aż po 1000 metrów dla dzieci starszych, dopiero na koniec bieg główny czyli dwa okrążenia dookoła parku. Razem z Darkiem wzięliśmy w nim udział i nawet dobrze wyszło, mój wynik to 21:42' ale z gpsu wyszło 4,81km, pierwsze dwa kilometry w 4:20'/km później średnio 4:40'/km ale to i tak dobre jak na bieg po takiej przerwie.


"Ławeczka" po biegach z moimi ulubionymi numerami startowymi jak z "Wielkiego Biegu" Domaradzkiego :)


Medal:




* - zdjęcia "Poznaj Poznań"