czwartek, 25 kwietnia 2013

"II Run of Spirit" – Poznań (11,4km)

"Run of Spirit 2013" to impreza której nie mogłem opuścić, poza charytatywnym charakterem biegu jest to mój rocznicowy bieg od którego rok temu zacząłem biegać na zawodach, dlatego też ma w moim biegowym świecie szczególne miejsce :)


Od "Maniackiej Dziesiątki" cierpiałem na chroniczny brak czasu do biegania, w dodatku nie miał mnie kto wyciągnąć po pracy na ścieżki biegowe, dlatego jestem i nie jestem zadowolony z wyniku biegu, zadowolony jestem dlatego gdyż zakładany plan (czyli pobiec szybszym tempem niż w "MD") wykonałem a niezadowolony jestem z tego gdyż te kilka treningów które przepadły mogły z łatwością pomóc mi w jeszcze lepszym wyniku, ale od początku.

Sobota, 6 piętro bloku niedaleko jeziora Malta, zapada decyzja by utworzyć team i pobiec właśnie w "Biegu na Tak" razem z Darkiem, Pawłem i Szymonem - tak więc datę 13 kwietnia uznaje się za powstanie magicznego teamu biegaczy pod nazwą "Ławeczka Pobiedziska" :]


Wszyscy poza mną zapisują się na bieg "Fun Run" czyli o połowę krótszy od biegu głównego "Run of Spirit" ale najważniejsza jest chęć i dobra zabawa.
Tydzień później spotykamy się na Malcie i emocje od samego początku sięgają zenitu, pierwsza w biegu na 400 metrów bierze udział honorowa członkini klubu Lenka, jak zwykle początkowe narzekania przeradzają się w euforię na mecie biegu który pokonuje w czasie 2:33 i odbiera już swój czwarty medal w karierze!.



Punkt 12:30 i jednoczesny start dwóch biegów "Fun Run" (5,7km - jedno okrążenie jez. Malta) i "Run of Spirit" (11,4km - dwa okrążenia), przesuwam się do przodu wśród około 300 biegaczy, choć widać że zbytnio nikt nie kwapi się by prowadzić bieg jak to było rok temu, pewnie "zawodowcy" wyczaili że nie ma nagród pieniężnych to nie ma co przyjeżdżać :) a tak poważnie to pewnie Orlen Maraton i inne biegi zrobiły swoje, w każdym razie mnie tu zabraknąć nie mogło. Huk wystrzału i biegniemy wszyscy razem, przeskoczyłem kilka kroków do przodu i biegnę sobie by zejść poniżej 4:50'/km bo tak sobie założyłem aż tu pierwszy 4:23 - no to będzie zaliczka na kolejne wolniejsze myślę sobie, i tak pierwsze 5,7km wraz z podbiegiem chyba 50 stopniowym mija przyjemnie, mijanie mety i kibiców jak zwykle dodaje skrzydeł i znów dobry czas (4:37'/km wliczając podbieg :P), na drugiej pętli minęła mnie trójka biegaczy których się uczepiłem a w szczególności tego ostatniego który przez 5km chyba był zły że się trzymam za jego plecami krok w krok gdyż ciągle się oglądał i oglądał aż mu chciałem powiedzieć spoko nie wyprzedzam Cię, dopiero przed metą to zrobię :). Po 10 km (48:02) nawet łydka która trochę piekła na początku przestała w ogóle boleć i zaczęło mi się biec jak bym przed chwilą zaczął (dlatego też jestem trochę zły że nie potrenowałem przed biegiem bo spokojnie nabiegał bym lepszy czas), wybił 11 km i nadeszła odpowiednia chwila by wyprzedzić mój falochron za którym przebiegłem ostatnie 5 km, muszę powiedzieć że nawet nie podjął walki i tak sobie wleciałem na metę z czasem 54:41 netto i tak jak mówiłem zadowolony w 50% ale szczęśliwy że biorę udział w tak fajnie zorganizowanym biegu i dla tak szczytnego celu, za rok mnie także na tym biegu nie zabraknie.





Rekordy: Czas biegu: 54:41 netto, tempo 4:48 min/km.

Miejsce: 28 (15/M30) na 147 biegaczy.

Medal:





Podsumowanie:




Trasa biegu:




Poniżej podsumowania i wrażenia z biegu "Fun Run" moich przyjaciół a były to ich debiuty na zawodach, w kolejności jak dobiegali do mety:

Szymon: Czas 32:35 (5:43'/km), Miejsce 89/156


Przed startem był lekki stres. Niby bieg dla przyjemności, wspaniała atmosfera, impreza na szczytny cel, nie o wyniki tutaj chodzi, ale jednak. To był mój pierwszy start w zawodach i w ogóle pierwszy bieg w tak dużej grupie ludzi! Już po 2-3 km dały o sobie znać moje braki w doświadczeniu. Na starcie stałem daleko w tyle, gdzieś w ostatnich rzędach i z początku narzuciłem szybkie tempo, za szybkie. Najpierw wyprzedzanie innych biegaczy dawało mi satysfakcję, jak próżną i pustą przekonałem się właśnie na ok 3 km, zacząłem opadać z sił. Wraz z pokonywaniem kolejnych metrów, czułem się coraz słabszy, aż na ok. kilometr przed metą "odcięło mi prąd". Do tego doszedł skurcz w łydce (który trzymał mnie do wieczora ;) ) Do mety dobiegłem z czasem ok. 32 min (5,7 km). Reasumując, z zawodów jestem bardzo zadowolony, wspaniała impreza. Ze względu na fakt, iż był to mój pierwszy "start" chcę wyciągnąć z niego jak najwięcej wniosków. Pierwszy: od początku biec raczej truchtem, na 50%-70% swojego normalnego tempa biegu (tzn. takiego przy którym wytrzymam 2-3 km) Drugi: nie napinać się na wynik :) biegam zbyt krótko, żeby nawiązać rywalizację z bardziej doświadczonymi biegaczami.





Darek: Czas 36:26 (6:29'/km), Miejsce 123/156



Paweł: Czas 40:10 (7:08'/km), Miejsce 142/156