niedziela, 29 lipca 2012

"Bieg pod tysiącletnimi dębami" - Kazimierz Biskupi (15km)

"Bieg pod tysiącletnimi dębami" w Kazimierzu Biskupim oddalonym od Poznania o około 100km wybrałem dlatego ponieważ słyszałem o nim same dobre rzeczy a i trasa przez las dla odmiany w bieganiu ulicznym miała mi dobrze zrobić :)



Pobudka wcześnie rano i wyjazd do Kazimierza już sam w sobie przy wysokich temperaturach na dworze i samochodzie bez klimatyzacji był męczący :P, ale z raz podjętej decyzji tak łato się nie wycofuję więc pognaliśmy na miejsce, myślałem że ciężko będzie ciężej znaleźć hale sportową w Kazimierzu ale na szczęście zaraz po wjeździe do miasta były oznaczeni do hali sportowej. Lenia odebrała swój numer startowy (11) potem ja i poszliśmy z innymi dzieciakami na rozgrzewkę, dzieci startowały od najstarszych do najmłodszych i fajnie było to przemyślane tylko zawsze dziwie się na biegach dzieci że zamiast zaraz za samą metą - odbiór medali i ustawianie ich w kolejkę powinno znajdować się parę metrów za linią mety by spokojnie organizatorzy mogli je "wyłapać" i ustawić w kolejkę po upragniony medal i soczek, wiem że to wśród maluchów nie ma zbytnio znaczenia ale lubię porządek :), druga sprawa to rodzice za linią mety przestawiający z miejsca na miejsce swoje dzieci - najlepiej ogrodzić taśmą z prawej i lewej a "odbiór" dziecka po odebraniu medalu na końcu tego tunelu w którym po kolei czekały na swoje nagrody, byłby większy spokój a organizatorzy na pewno dadzą sobie radę w pokierowaniu niektórych zagubionych dzieciaków - ot słowo na temat biegu najmłodszych - oczywiście nie narzekam tylko zwracam uwagę że warto by coś poprawić.
10:00 i start biegu głównego na 15km spod hali sportowej aby po chwili znaleźć się w Puszczy Kazimierskiej która dała biegaczom sporo cienia ale dostarczyła też wielu urozmaiceń, takich jak falujące podbiegi a zarazem i zbiegi, ubite leśne dukty oraz miękkie piaszczyste odcinki po których biegło się jak po plaży, korzenie kamienie i wiele innych atrakcji dzięki którym każdy biegnący napracował się bardziej jak na niejednym krótszym biegu. Bardzo ładny był odcinek przy jeziorze Głodowskim, a później już tylko ciche leśne długie proste aż do mety, na której czekał wyjątkowy medal. Atmosfera wkoło biegu była bardzo przyjazna, wszyscy dopingowali każdego biegnącego co motywuję do ostatniego wysiłku przed metą.
Założenia co do czasu ukończenia biegu miałem w okolicach 1:15:00 ale zważywszy na temperaturę i dość ciężką trasę spokojnie zadowolony jestem z uzyskanego wyniku, zresztą nawet nie miałem wśród tej fajnej atmosfery biegu zbytnich wymagań czasowych.






Rekordy: Czas biegu: 1:18:25 netto, tempo 5:13 min/km.

Miejsce: 81 (76/174-M) na 207 biegaczy.



Podsumowanie z Garmin

Trasa biegu:


niedziela, 15 lipca 2012

"23 Bieg Jagiełły" – Pobiedziska (21,097km)

Nadszedł w końcu mój wymarzony "Bieg Jagiełły" w Pobiedziskach, mojej miejscowości w której dotychczas poza biegiem na 1km w którym uczestniczyłem mając może z 10 lat, zawsze tylko przyglądałem się tym zawodom ale obiecałem sobie że i ja w końcu w nich wystartuję - no i stało się - wystartowałem :]


Start biegu z targowiska w Pobiedziskach to ukłon od organizatorów, taka rozgrzewka podbiegowa przed najgorszym na trasie :], wystartowałem wraz ze swoją drużyną "Huragan Pobiedziska Running Team" w skład której wchodzili: Marzena (biegła pierwszy raz półmaraton), Grzechu i Radek (rok temu ukończyli jedną pętle), Elizka jako szef zespołu no i Ja - taki specjalny team na półmaraton.



Tym razem mój plan minimum to było zejście poniżej 1:50:00 i przez 15km byłem jakieś 400 metrów przed zakładanym czasem, biegłem sobie z moim prywatnym pacemakerem - zwie się garmin610 i to jedna z jego wielu dobrych cech, nawet się nie męczy :), ale niestety stało się to co na treningu gdy biegałem te podbiegi, lewe kolano przy 5km na najdłuższym podbiegu coś zaczęło mnie kłuć i po pierwszym nawrocie jeszcze było jako tako ale gdy około 15km wróciłem znów na najdłuższy podbieg to już musiałem zwolnić i ta strata na 2km po co najmniej 30 sekund gdy tempo spadło mi do 5:45 zaprzepaściło moje szanse na plan minimum ale nie o wynik na zegarze chodziło tylko o fakt że spokojnie można wynik poprawić i już na ostatnich stu metrach nie ścigałem się ze sobą by nie dobić kolana, a nawet pierwszy raz mogłem te ostatnie 100 metrów do mety przebiec truchtem trzymając za rączkę moją Lenkę która czekała na mnie z Grzesiem na górze przed metą, to jest dopiero frajda i radość w sercu.
Cały bieg i trasę biegło mi się bardzo dobrze a gdyby nie kolano wystawił bym sobie ocenę wyższą, choć fajnie by było przebiec jakąś jedną pętlę co poniekąd zapowiedział dyrektor OKiSu w Pobiedziskach, myśląc nawet w przyszłości o maratonie :] - oby się udało.
Organizacja biegu jak dla mnie bardzo dobra, wszystko było tam gdzie potrzeba i w wystarczających ilościach, wolontariusze z moich obserwacji jeszcze lepsi niż rok temu i atmosfera na pięć plus, nie widziałem by ktoś narzekał i to się chwali - oby tak dalej przez kolejne 10 lat bym mógł przebiec ten bieg po raz enty ale już z Lenką u boku! i to żeby Ona łamała wtedy swoje pierwsze rekordy.
Trzeba wspomnieć o fajnej koszulce w pakiecie która mi osobiście przypadła do gustu i pierwszy raz w takiej bez rękawków biegłem (bardzo wygodnie się biega), jednak myślę że za rok należy zrobić pakiety z koszulką i bez bo niektórzy zrezygnowali z biegu właśnie przez większą kwotę startowego którą zwiększyła w pakiecie właśnie koszulka.
A w przyszłym roku postaram się pomóc organizatorom jeszcze bardziej niż w tym by do Pobiedzisk w końcu zjawiło się 1000 osób spragnionych walki na naszych fajnych podbiegach :]


Rekordy: czas biegu (PR!): 1:50:23 netto 1:50:28 brutto, tempo 05:14 min/km.

Miejsce: 229 (46/84-M20) (214/398-M) na 455 którzy ukończyli bieg.


Poniżej kilka moich zdjęć z biegu i  z moją córeczką Lenką jak wbiegamy na metę oraz medal za ukończenie półmaratonu.



Link do GALERII zdjęć robionych przez mojego Ojca.

Zapis trasy:
Garmin (czas z radości i uścisków z Córką zatrzymałem minutę później niż miało być)


Trasa biegu zaczynając z targowiska przez ulicę Kostrzyńską obok mojego domu a  potem wbiegamy na trasę do Kociałkowej Górki a tam nawrotka i druga pętla z metą na targowisku.


Do zobaczenia za rok i kolejny i kolejny... :]

czwartek, 12 lipca 2012

Treningi przed Pobiedziskami

W niedziele półmaraton w mojej miejscowości "HM Pobiedziska" więc trzeba biec obowiązkowo! to jest patriotyzm lokalny tego biegu nie wolno mi pominąć.
I tak na początek poza standardowym bieganiem był też trening z Biegaczami z Fit Point, wyszło 18km biegania w tym godzinka podbiegów które trzeba było przerobić ponieważ jak to ktoś powiedział bieg w Pobiedziskach to już prawie bieg górski i taki trening się przyda, muszę powiedzieć że przez kolejne dni po ćwiczeniu podbiegów czułem że moje nogi są w lepszym stanie niż po dniu odpoczynku między treningami, jestem bardziej niż zadowolony z takiego treningu.
Kolejny z dni treningowych spędziłem w WPN, trasa Komorniki - Wiry - Jarosławiec, standardowa dyszka przez łąki i lasy, no i standardowo jak zwykle się trochę na początku zgubiłem ale to już klasyczna sytuacja :) dobiegłem sobie do jeziorka Jarosławieckiego do którego prowadzi czerwony szlak rowerowy na którym nogi same niosą, długa prosta, miękko pod nogami no i las, można utrzymać szybkie temp i zrobić dobry czas, ale to co było potem to już historia - 18km do domu z czego 9,5km pieszo, reszta stopem, autobusem, tramwajem eh :)

I jeszcze jedna zmiana w osprzęcie gdzie kochaną Sigmę do której się już przyzwyczaiłem zastąpił Garmin 610 a to wszystko na rzecz zrezygnowania z dodatkowego i uciążliwego telefonu z endomondo na ramieniu, pierwsze testy wypadły pozytywnie,w przyszłości gdy skorzystam z większości jego funkcji zrobię małe podsumowanie.
Garmina kupiłem w Poznaniu w Centrum Garmin24 i jestem bardzo zadowolony z pozytywnego podejścia do klienta przez obsługę tego sklepu, jeśli w przyszłości będę miał kupić coś z rodziny Garmina to tylko tam - Polecam.





Polecam test na blogu Pawła najlepszy pisany po polsku, a także na DC Rainmaker gdzie jest już kopalnia wiedzy. Mam nadzieje że nowy Garmin wystarczy mi na następne 100 lat biegania :)

niedziela, 1 lipca 2012

Wielkopolski Park Narodowy - Szreniawa

Przerwa w bieganiu uliczno - miejskim, dziś pierwszy dzień zapoznawczy z Wielkopolskim Parkiem Narodowym, dużo dobrego się o Szreniawie się naczytałem, między innymi u Gerappy a także u znajomych rowero-maniaków którzy mnie zachęcali więc w końcu trzeba było ocenić samemu, w sobotę będąc przypadkowo na Starym Rynku w CIMie zakupiłem sobie mapkę WPN by się tam nie zgubić, na niewiele się zdała bo i tak już na samym początku źle pobiegłem i obrałem inny szlak niż założony :), swoją drogą oznaczenie szlaków mogło by być tam lepsze ale nie ma co narzekać tylko korzystać z czystego powietrza, szumu drzew i pięknej pogody. Miałem dziś pobiec półmaraton w Obornikach ale w tej pogodzie dobrze że zamieniłem go na tą wycieczkę.



Początek na parkingu przy Muzeum Rolnictwa, rozgrzewka i zamiast pobiec trasą rowerową wiodącą ulicą dworcową wybrałem się żółtym szlakiem na Puszczykowo i gdy po kilkuset metrach nie znalazłem odbicia na zielony szlak w prawo wiedziałem że mój plan szlak trafił :) i teraz trzeba na czuja biec przed siebie a i tak pewnie trafi się tam gdzie chce, zboczyłem z żółtego w las a w nim cisza, spokój i długi leśne podbiegi, w końcu wyleciałem na "Gajzerówkę" a z niej po jakimś czasie skręciłem w prawo myśląc że obiegnę w ten sposób jezioro jarosławieckie, niestety za szybko skręciłem i znalazłem się przed jeziorem, gdybym uważniej sprawdzi mapę wiedziałbym że jeziorko jest w lesie no ale człowiek uczy się na błędach :), następnie znów odbiłem w prawo, trafiając na czerwony szlak "kijkowy" myśląc że to zielony rowerowy - tylko się nie śmiać, następnie wbiegając do Szreniawy skręciłem w las w dalszy czerwony szlak w lesie który w pewnych miejscach jest strasznie zarośnięty i nieużywany więc nie polecam, potem już tylko obadanie ulic Szreniawy i jak w końcu biegnie ten zielony szlak rowerowy, no i powrót na parking - a tam na mapie wszystko wygląda tak pięknie i przejrzyście :).     

Pierwszy raz miałem podczas biegania na głowie czapkę, i pierwszy raz cieszyłem się że ją właśnie mam podczas tego chyba 30 stopniowego upału, muszę tu napomknąć że mam ją dzięki uprzejmości ze strony poznańskiego sklepu "Świat Biegacza" w którym do tej porty kupiłem większość tego co mi do biegania niezbędne, a czapeczkę otrzymałem gratisowo po półmaratonie w Śremie za co jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

Podsumowując dzisiejszą wyprawę mogę powiedzieć tyle że już niedługo tu wrócę z lepiej ogarniętą mapą no i kąpiel w jeziorze jeszcze muszę zaliczyć więc upały w nadchodzącym tygodniu same mnie już do tego zachęcają :)