sobota, 5 grudnia 2015

"Wilga Orient" - Przyborowo (TR100km)

Pierwsza odsłona rajdu "Wilga Orient" zorganizowanego przez Sebe z którym do tej pory tylko rywalizowaliśmy na trasach biegowych a który w końcu mógł poznać od kuchni jak to wszystko wygląda z perspektywy organizatora, co myślę że rzuca mu teraz zupełnie inne światło na robotę jaką wykonują orgowie na każdych zawodach a my uczestnicy czasami potrafimy tylko narzekać a powinniśmy przede wszystkim chwalić i Ja w tym miejscu dziękuję Sebastianowi że dał Nam możliwość trochę się pomęczyć w ten weekend :]


Wilga Orient


Tym razem zamiast trasy biegowej wybrałem rowerową setkę (wystartowało 8 zawodników), wiem że dokucza mi kolano po 30km biegu dlatego po "Nocku" wolałem trochę popedałować.




Baza zawodów mieściła się w Przyborowie, niedaleko Szamotuł skąd wszyscy wystartowaliśmy w sumie w dwóch kierunkach, nic sobie nie narzucałem, bardzo wątpiłem w to że nawet wśród tych siedmiu zawodników znajdę się na podium - zamierzałem sobie spokojnie pojeździć.Na początek postanowiłem pojechać na wschód począwszy od PK48 przy którym już okazało się że warto korzystać z wydrukowanych dodatkowych powiększeń albo czytać opisy co zemści się na mnie jeszcze później, jadę dalej zaliczając kolejno brzeg oczka wodnego PK47 i szczyt górki PK50, wjeżdżam do Pamiątkowa gdzie w okolicach jeziora mam trzy "mokre" punkty - zakręt rowu PK53, brzeg podmokłej łąki PK63 i brzeg oczka wodnego PK56 z którymi nie ma problemu, tylko na drogach zaczyna się robić więcej błota, po kolejny PK61  postanawiam dalej jechać rzez Rokietnice bo niby więcej asfaltu ale okazuje się że niekiedy asfalt jest w gorszym stanie niżeli polna droga, przed Rostworowem męczę się przy punkcie PK52 by wcisnąć kartę w przewiązany sznurkiem "perforator" po małym zdenerwowaniu odwiązuję go i podbijam kartę (może warto będzie w przyszłości wiązać je za ten naciskach a nie w miejscu znakowania).




Mija mi 30km w 2h20m, czyli spokojna jazda tak jak chciałem, w końcu wjeżdżam w las gdzie mam nagromadzenia pięciu punktów, na dojeździe do PK62 zapominam o powiększeniach i wjeżdżam w jedną drogę za wcześnie i przechodząc przez las na azymut jestem jeszcze nie w miejscu punktu, więc postanawiam najpierw pojechać po PK57 na który także wjeżdżam za wcześnie i dokładam sobie 15min szukania przy rowie zanim się ogarnąłem gdzie jestem i że to ma być punkt przy brzegu oczka wodnego :], wracam po poprzedni punkt z pewnością gdzie jestem i że będzie to formalność, jednak jak pisałem wcześniej nie czytanie zasłoniętych opisów na mapniku miało się na mnie zemścić i zemściło - dodatkowymi 30 minutami i chwilą wkurzenia, dopiero kolega z tej samej trasy uświadomił mnie że stałem przy punkcie tylko nie po tej stronie drzewa była zawieszona kartka z oznaczeniem punktu i jej nie widziałem.




Dalej kolejne punkty PK51, PK55 na mostku i przedzieranie się z rowerem przez las do skraju lasu i po PK59 co skończyło się rozwaleniem mapnika i dalszą część trasy robiłem z mapą w ręku. Po wyjechaniu z lasu zaczęło nieźle wiać co przełożyło się na moją prędkość przemieszczania, przy odjeździe z PK64 rozminąłem się z innym uczestnikiem z którym przez kolejne trzy punkty będziemy się mijać, tak było przy przepuście PK54, przy budynku powojskowym PK60 i przy wiacie na PK58. gdzie strzeliło mi 60km w 5h40m a miałem do zrobienia jeszcze drugą część mapy. Przejechałem niedaleko Baborowa gdzie słychać było nagonkę i wjechałem wprost na przygotowaną imprezę po polowaniu, kilka osób czekających za myśliwymi nieźle się zdziwiło że się tam znalazłem, ale czym prędzej się oddaliłem i chciałem jechać skrótem w kierunku Witoldzina ale drogi się kończyły na posesjach więc wróciłem przez Pamiątkowo gdzie nadal nieźle wiało na otwartych przestrzeniach.





Po wjechaniu do lasu było o wiele lepiej, PK43-PK41-PK37-PK33 jechałem na powiększeniach, podobnie PK29 i PK28, dopiero na PK24 wjechałem w ścieżkę która powoli stawała się już lasem i tu w łatwiejszym namierzeniu paśnika pomogły mi czołówki dwójki biegaczy, jeszcze PK19 i znów wiatr za lasem, ale jakoś dojechałem do PK12 gdzie spotkałem grupę chyba 6 piechurów z bodaj jedną czołówką, mało się nie zderzyliśmy na zakręcie. Czasu do końca limitu zostawało mi coraz mniej bo około 2h, postanowiłem pojechać po PK8 ale zmęczenie dało się we znaki i wjechałam za szybko w las, w dodatku mapa w dłoni zamiast na mapniku nie skłaniała do częstego spoglądania, dlatego nie do końca będąc pewnym gdzie jestem zrezygnowałem i pojechałem dalej przez takie błota że momentami nie szło jechać, na około 90km dostrzegłem latarki zawodników z trasy TP50 ale byłem zdziwiony że PK10 szukają w lesie zamiast na polanie (w bazie okazało się że Seba nastawiał się tych punktów od groma, dla każdej z tras były powtarzające się jak i osobne punkty).




Mając dziesiąty punkt i widząc upływający czas chciałem podbić PK7, wrócić po PK8 i do bazy przez PK17 do bazy mieszcząc się w limicie, jednak jadąc do PK7 wyjechałem poza mapę :] dopiero po chwili widząc pola po prawej i lewej zacząłem się śmiać sam z siebie, nawrotka i podbijam punkt na wzniesieniu, czas jeszcze mniej więc odpuszczam PK8 ze względu na błoto które było gdzieś w jego okolicach i jadąc w kierunku Brodziszewa zahaczam o PK17, niestety rów jeden, rów drugi, rozwidlenie jest ale presja czasu i brak powiększenia zmusiły mnie do poddania i drogi do bazy zawodów, gdzie dojeżdżam w czasie 10h06m plasując się na 6 miejscu choć poza zwycięzcom mającym 8h, 4 kolegów przede mną miało czas niecałych 10h, także niwelując błędy może udałoby mi się zaliczyć wszystkie punkty w limicie co nie znaczy że miejsce byłoby wyższe :]

Podsumowując zawodu bardzo fajne, jeszcze raz brawa dla Seby że udało mu się ogarnąć w tak małym zespole całość otoczki zawodów jak i trasę z tyloma punktami, jedyne do czego nie mogę się jeszcze na trasach rowerowych przyzwyczaić to to żeby zostawić gdzieś rower przy drodze i potem przez las 100 metrów się przedzierać do punktu - to nie to samo co przy bieganiu.


Czas: 10:06:00 (6 minut ponad limit)

Miejsce: 6/8
Dystans: 106km

Przebiegi:

(będą mapy, będą lepsze)


* - fotografie własne oraz zapożyczone od organizatorów i zawodników

środa, 18 lutego 2015

3 "Śnieżne Konwalie" - Zielona Góra (BnO - 50km)


Rok temu był to mój debiut na "pięćdziesiątce" a w tym roku chciałem tylko skończyć zawody w lepszym czasie i na lepszym miejscu ale od początku, miejsce jak rok temu to samo, tereny te same ale za to nowa super mapa dla prawie całego odcinka bno na trasie TP25! jak i dla trasy T50.



Start wspólny i choć po nim jakoś się wszyscy rozdzieliliśmy w tłumie biegnących to w drodze do 1PK
gdzie rozdawano mapy do bno a znajdującego się tak jak myślałem na Górce Wilkanowskiej  spotkaliśmy się w końcu wszyscy z Tomkiem i Wojtkiem by razem biec dalej, Paweł postanowił wybrać odwrotny wariant zaliczania punktów.



Warto odnotować pewną bardzo ciekawą rzecz a właściwie pewnego rodzaju monument jaki znajduje się na Kosowej Górze a jest nim wieża o której można poczytać poniżej a jest to swego rodzaju ciekawostka tych okolic.


http://www.ferajna.eu/system/files/IMG_4889.JPG

Pierwszy z naszej ekipy po mapę zgłosił się oczywiście Krzychu ale On postanowił wybrać trasę TP25 i musiał cisną od początku co dało mu dobre miejsce ale za to za karę musiał na nas potem czekać :). Stawka się już mocno rozciągnęła a my spokojnie razem z Tomkiem i Wojtkiem odbiliśmy na nasz zaplanowany wariant obskoczenia północnej części mapy poczynając od "jagodowych wzgórz" i PK22 przez PK15 który trochę przestrzeliliśmy nie zauważając ścieżki, potem PK14 ale już spokojnie główną ścieżką i już przy kolejnym PK12 nasze zdania się podzieliły, ja śmigałem przez dołki a Tomek z Wojtkiem chcieli iść drogą ale w końcu się skusili i podążyli za mną by za chwilę idealnie wejść w odpowiedni dołek na PK13, tu minęliśmy się ze zdobywcą drugiego miejsca Michałem Jędroszkowiakiem. Po wybiegnięciu z dołku Tomek musiał ratować sytuację bo mój kompas kierował mnie nie tam gdzie trzeba ale spokojnie po chwili namysłu podbiliśmy PK11 w lasku a potem do PK10 w dołku i na tym skończyliśmy nasz pierwszy wariant na mapie do bno i zabraliśmy się za "duże punkty" na pięćdziesiątce.




Na tym długim przebiegu do PK30 znów minął nas Michał Jędroszkowiak ale nie sposób było trzymać jego tempa biegu i po chwili zniknął nam z oczu. Kolejny punkt PK33
był mi znajomy i wydaje mi się że tu rok temu biegłem, niepotrzebnie skróciliśmy trochę drogę przez podmokłe pola zamiast od razu kierować się do torów przy których niedługo potem, niedaleko Nas zauważam późniejszego zwycięzcę Mariusza Plesińskiego biegnącego w przeciwnym kierunku, ten to będzie miał czas mówię sobie ale to że wykręci 5:19! to się nie spodziewałem.
Pomalutku oddalamy się w kierunku najdalszego punktu na mapie, trochę robimy zawijasów po ścieżkach w lesie zamiast od początku biec przy tych przeklętych torach ale trudno, przed PK27 mijamy się z Panem Zbigniewem Hornikiem i tak sobie mówimy że w sumie dobre tempo miał i świeży był więc to musi być jego dzień i nie pomyliliśmy się bo zajął 4 miejsce – gratulacje. My natomiast na punkcie po wyjściu z wyrobiska trochę się rozdzielamy bo ja zbiegam inną stroną niż Tomek z Wojtkiem ale i tak spotykamy się na dole i po paru chwilach zauważamy że niepotrzebnie idziemy tą drogą skoro oddalamy się od kolejnego punktu, mała korekta trasy by pewnie dostać się do PK26 na rogu lasu i tam po chwili namysłu zmieniamy pierwotny wariant przebiegu i najpierw lecimy nieistniejącą przecinką do "źródlanej doliny" i znajdującego się tam PK31, przed samym punktem Wojtek zamienia kilka słów z mijaną na trasie zwyciężczynią wśród Pań Agnieszką Staniewską – kurde mijamy samych najlepszych a reszty nie widać więc na końcu nie będziemy :).




Do PK32 lecimy na północ po drodze ścieżki jednak odbijają trochę i po przekroczeniu rzeczki zauważam że zboczyliśmy aż nadto ale dopiero płot mnie w tym przekonaniu utwierdza i korygujemy drogę do punktu który też znajduje się przy płocie ale te ścieżki do niego prowadzące to już chyba dawno nie były używane przez nikogo bo ledwo szło coś wypatrzeć. Na PK25 mamy piękny przebieg bez myślenia i przez ten brak myślenia mijamy punkt ale po chwili jesteśmy tam gdzie trzeba. Wojtek Z Tomkiem wpadają na pomysł by skoczyć na piwko w Świdnicy, umawiamy się że ja idę dalej i czekam na nich, zdążyłem sobie podbić PK24 na rogu płotu gdzie spotykam zdezorientowanego Szymona Szkudlarka który szuka punktu przy którym stoję, chcę biec ze mną ale biegniemy w przeciwne strony i po chwili trafił mi się klops bo chciałem „skrócić” drogę do punktu przy zakręcie strumienia i wszystko było fajnie puki nie trafiłem na płot a był to płot którego nie było na mapie a ja już sobie wmówiłem że to właśnie ten płot z mapy, straciłem pewnie z 20 minut by przejść ten podmokły teren, tym bardziej że byłem już przy owej rzeczce, w końcu się wkurzyłem i choć nie było to przejście suchą stopą to dotarłem na drugi brzeg gdzie spotkałem koleżankę która chciała się przedzierać w drugą stronę ale jej to odradziłem, w końcu po małych problemach podbiłem PK28 i ruszyłem przed siebie do PK29 a w połowie drogi dzwonie do Tomka z pytaniem gdzie są a on na to że już za PK29 - musieli mnie minąć jak przedzierałem się przez mokradła, no nic, mówię mu by lecieli dalej sami i na mnie nie czekali, ja podbijam samotnie punkt na rogu lasu i odechciało mi się już w ogóle biec, teraz spokojnie zajadając idę do punktu na sporej górce do której prowadzi długie podejście i nagle dzwoni telefon, odzywa się Tomek z pytaniem czy znalazłem już punkt PK23 a ja zdziwiony mówię że dopiero co podbiłem poprzedni i do tego dopiero zmierzam, jakie było moje zdziwienie kiedy po podbiciu punktu na górce schodząc z niej widzę dwóch gości po piwku robiących bufet na drodze :), dalej śmigamy razem tylko ja na skróty przez las a oni doganiają mnie biegnąc drogą dookoła.





Razem zaczynamy podejście numer dwa do mapy bno, czyli zaliczanie punktów na części południowej, mała konsultacja co do miejsca w którym wchodzimy na mapę i po chwili odnajdujemy się, Tomek już biegnie do punktu ja przekonuje Wojtka że to właśnie tu i za chwile mamy PK9 podbity na karcie, dalej przez PK8 do PK7 gdzie popełniamy błąd ale Tomek jest wręcz przekonany że jest to dobra droga, tracimy jakieś 20 minut, robi się ciemno, wchodzimy na górkę i z niej dopiero na spokojnie po rzeźbie terenu Wojtek odbija prosto na punkt ja czekam na drodze za Tomkiem świecąc mu czołówką by do nas trafił, w końcu wszyscy podbijamy punkt i lecimy na PK21, był to punk z ZPK sprytnie wykorzystanego pod te zawody, szkoda jednak że ktoś to niepotrzebnie niszczy i próbuje oderwać perforatory. Do kolejnego punktu prosto na szagę przez las i jest PK6 a z niego do drogi by było szybciej i na PK4 w obniżeniu, ustawiam kompas i lecę na azymut do PK20 skręcając w ścieżki wcześniej by nie przegapić punktu, chłopaki biegną dalej i też wchodzą prosto na punkt, potem ścieżką przez lasek, mijamy po drodze kolejny słupek ZPK i w końcu prościutko do PK5, kolejne PK3 i PK2 przy jeziorku wchodzą gładko bo teren już znajomy sprzed roku. Dalej PK18 i do PK19 przy znajomych płotach po ścieżkach prosto na punkt i w końcu na azymut miedzy młodnikami do PK16 i powiem szczerze że to podejście na punkt mnie zabiło, nie miałem siły pod nią podejść, na szczęście ta górka została na koniec zawodów :), dalej zbiegamy ku PK17 przez plac zabaw i biegusiem do mety, na którą wbiegamy z czasem 10:41, będąc na 32 miejscu, czas z zeszłego roku poprawiony ale pół trasy przetruchtane/przebyte zamiast przebiegnięte, może gdyby nie te dwa błędy na jakieś 40minut i to moje nieszczęsne kolano które zaczyna mi doskwierać po 20-30km to może urwało by się z godzinę, kto wie, zobaczymy za rok bo jestem obowiązkowo.






Czas: 10:41:00
Miejsce: 32/84
Dystans: 54km

Przebiegi:




* - fotografie własne oraz zapożyczone od organizatorów i zawodników

poniedziałek, 8 grudnia 2014

"Nocek 2014" - Wierzyce (TP35 - BnO)


Nocek
to jest jedno z wydarzeń którego już nigdy nie odpuszczę w swoim sezonie startów, po pierwsze ze względu na dobrą atmosferę wśród uczestników, zupełnie inny system zaliczania punktów kontrolnych niż na innych imprezach oraz za przyjacielską pomoc Oli.

 


Na starcie zjawiła się ponad setka zawodników startujących w odstępach czasowych, my startowaliśmy w bodaj w 16 minucie a naszym pierwszym punktem był PKA do którego postanowiliśmy podejść wzdłuż drogi S5 i w pierwszym momencie zamiast dalej kontynuować ten kierunek coś w nas wstąpiło by odbić w drogę po skosie ale szybko to skorygowaliśmy. Punkt zaliczony teraz kierunek PK3, mijamy się z Piotrkiem który startował po nas, przed trójką na skrzyżowaniu 4 osoby szukają punktu ale my spokojnie ich mijamy i kawałek dalej w lesie podbijamy punkt a właściwie Tomek podbija bo to on rządził kartą startową :), dalej do PK9 gdzie już po drodze mija nas Piotrek z którym trochę trasy zrobimy razem. Biegniemy prosto do punktu, potem przebieg przez „przejście dla zwierząt”, swoją drogą było całkiem spore a na górze kicały sobie zające, odbijamy trochę a właściwe bardzo w prawo by trafić na ścieżkę i dalej nią prosto pod ścieżkę do PK15, Piotrek biegnie przed nami ale chyba trochę nie wstrzelił się w skale albo jak sam mówi za szybko biegnie bo przebiega punkt wśród choinek, wołamy go i dalej razem pod PK10 gdzie kątomierzem nanosiliśmy PK5 i dalej przecinkami pod samą drogę do punktu, mijamy kolejnych zawodników i trochę znika nam ścieżka ale idziemy prosto wzdłuż linii energetycznej i punkt jest. Dalej kolejno PK20 i PK24 bez problemów na jednej ścieżce, dopiero PK16 przysparza nam trudności, szczerze to po przebiegnięciu przejścia dla zwierzyny i odbiciu na drogę trochę się zakręciłem, postanowiliśmy wszyscy się cofnąć o kilka przecinek i Piotrek jednak miał nosa trafiając na punkt, spotkaliśmy też Dominika który startował chyba z PKB i nabiegał z drugiej strony, przerysowaliśmy PK11 i Piotrek się od nas urywa a właściwie to my raczej jego tempa nie utrzymujemy i dalej lecimy już we dwójkę. Do PK4 przebiegamy przez wzniesienie aż do drogi z nasypami zaznaczonymi na mapie, odbijamy w lewo i w pierwszym momencie zagadani przebiegamy drogę do czwórki, wracamy i po chwili kierujemy się w las ale punktu nie ma, wychodzimy na drogę gdzie spotykamy Macieja i Łukasza (6) którzy często biegają w parze na zawodach, nawracamy znów podchodzimy od drogi i w tym momencie zauważam punkt przy drzewie a za nami kolejni zawodnicy, szkoda że wystawiliśmy ten punkt, potem następuję zbieg jakiś niewytłumaczalnych dla mnie zjawisk i znajdujemy się na zupełnie innej drodze niż mieliśmy, nie wiem jak to przechodząc przez las zrobiliśmy ale znajdujemy się pod liniami energetycznymi i Tomek mi to dopiero uświadamia bo chciałem biec w drugą stronę, wchodzimy w drogę do jeziora i przed samym jeziorem Tomek znów mnie zatrzymuję i chce podejść jeszcze kawałek do jeziora ale ja na czuja skręcam wcześniej w lewo ale ta droga wyniesie nas po skosie z powrotem bliżej linii energetycznych, szkoda że nie mam lepszego kompasu bo było by to widać od razu.





W końcu docieramy do PK7 a przed nami wbiegają tam późniejsi zwycięzcy Michał Jędroszkowiak i Stanisław Kaczmarek (1). Z siódemki najprostszą drogą wzdłuż jeziora do PK17 na który trafiamy bez problemu, natomiast to co się stało przy podejściu do PK2 gdzie minęliśmy punkt zawieszony za choinką na wysokości 1,5 metra, trochę tu straciliśmy bo odbiegliśmy od punktu i potem do niego wracaliśmy ale jakoś się udało i śmigamy do PK19 gdzie mijamy się z dwoma drużynami które jakoś ominęły punkt nie wiedzieć dlaczego. Przy PK14 Tomka chciała zabić jakaś wielka sarna, ja sam myślałem że to był dzik bo jak biegło to aż ziemia drżała, pozostał nam ostatni naniesiony wcześniej PK22 po tej stronie drogi i przebiegamy niedaleko bazy rajdu na drugą część mapy.


 

Przy PK6 mijają nas zawodnicy którzy nie wiadomo gdzie pobiegli szukać szóstki ale my się tym nie przejmujemy i lecimy do PK13 do której dochodzimy rowem przez las, tam spotykamy Beatę i Marcina (16) – organizatorów Oriento Expresso imprezy którą na prawdę warto polecić, pomagamy odnaleźć punkt przy ciekawych drzewach, potem łatwy przebieg drogami dla bezpieczeństwa do PK26 i dalej do PK21 gdzie Tomek powstrzymuje mnie przed dalszym biegiem bo chciałem przebiec jeszcze dalej a punkt mieliśmy na wyciągniecie ręki. Dalej do PK8, mijając po drodze odpoczywających przy herbatce zawodników. Dobiegamy do rzeki, znajduję pień do przejścia i w sumie tracę orientację jak daleko odeszliśmy od tego pnia, idę dalej w poszukiwaniu drogi ze świadomością że wychodzę poza mapę, w końcu nawracam spotykam Tomka i odbijam do drogi podchodząc do punktu od północy, ścieżka jedna, ścieżka druga, hop hop i jest PK8 – wskazujemy ten feralny punkt kilku szukającym zawodnikom i za chwilę razem w chyba siedem osób szukamy PK27 tylko że złą drogą dobiegliśmy do przecinki, wbiegam i szukam tak jak inni zamiast skupić się gdzie jestem, robię to dopiero po kilku minutach i odbiegam przecinkę dalej wołając Tomka a z nami znów Beata i Marcin którzy również spostrzegli nasz błąd z przecinką, razem znajdujemy punkt, reszta została w zły miejscu szukając dalej.


 


Przy PK1 rozdzielamy się wszyscy i szukamy punktu przy charakterystycznym drzewie, takich w okolicy jest sporo, ale odchodząc od drogi za daleko postanawiam wrócić i wychodzę idealnie na ruiny budynku z drzewem w środku, szybko obliczam miejsce kolejnego punktu, nanoszę na mapę i dajemy drogami do punktu, po drodze trafiamy na Dominika który zrezygnował z szukania PK27, my łatwo odnajdujemy naniesiony PK25 a potem trafiam na PK23 ale szczerze mówiąc albo punkt albo droga jest źle naniesiona na mapę co widać nawet po śladzie z gps. Pozostały dwa punkty PK12 podobny do miejsca w jakim był PK15, robimy sobie pamiątkowe zdjęcia i do ostatniego PK18 przy gęstym lesie w dołku, teraz tylko lekki bieg do mety główną drogą, potem wzdłuż lasu prosto na bazę, gdzie Panie witają Nas słowami „czwarte miejsce”, jednak coś mi nie pasuję bo na mecie jest poza Zwycięzcami tylko Dominik który przecież zrezygnował i zszedł z trasy, kolejnego dnia dowiaduję się że moje przypuszczenia były słuszne i dobiegliśmy na 3 miejscu!. „Nocek” jak zwykle świetna impreza z ciekawymi rozwiązaniami i szczytnym celem – za rok jestem na bank!

Zwycięzcy z czasem 4h:40m, drugi na mecie był Piotrek 19min później, My straciliśmy do pierwszego 1h:29m a na 5 z czasem 7h:44m miejscu dobiegł Seba który debiutował w imprezie.


 


Czas: 6:09:00
Miejsce: 3/37 zespołów, w tym ponad 100 zawodników
Dystans: 38km

Przebieg:





* - fotografie zapożyczone od organizatorów Marek Pękała i własne.

sobota, 25 października 2014

"Nocny Marek" - Nowa Wieś Wielka (BnO - TP50km)




Druga odsłona "Nocnego Marka" zakończyła mój udział w cyklu Pucharu Konwalii 2014. Miejsce rajdu to nadal okolice Bydgoszczy jak rok temu, tym razem start miał miejsce w Nowej Wsi Wielkiej do której dojechałem razem z Tomkiem a na miejscu byli już prawie wszyscy, pogoda nie rozpieszczała i trzeba było się odpowiednio ubrać. Na start musieliśmy podejść na oddalone za tory kolejowe miejsce które było też metą a spowodowane to było pewnie względami bezpieczeństwa by ktoś nie wpadł pod pociąg ścigając się z czasem lub z innym zawodnikiem pod koniec biegu.

Wystartowaliśmy wspólnie do miejsca skąd pobraliśmy mapy i trochę się rozdzieliliśmy by po chwili spotkać się w trójkę z Tomkiem i Wojtkiem biegnąc razem w kierunku PK3 który najszybciej odnajduje Tomek, szybko się z niego oddalamy bo dookoła kręci się kilku szukających go  zawodników. Dalej w drodze do PK1 spotykamy "Znajomych i Przyjaciół Królika" którzy widząc mnie śmieją się że dzisiaj na wynik lecę bo szybko biegnę :), znajduję punkt i wybiegamy z niego innymi drogami, no właściwie to my wybiegamy przez las w kierunku linii elektrycznych a potem prosto do PK5. Dalej mamy trzy różne zdania odnośnie tego gdzie biec ale w końcu dochodzimy do porozumienia i trafiamy
razem z kilkoma zawodnikami którzy do nas dołączyli na PK6 przy Studzienickich Łąkach - ciekawym nawodnionym terenie który kiedyś w tym miejscu stworzyli osuszając jezioro Olędrzy znani z gospodarowania na terenach zalewowych, podbijmy punkt ale znów odbiegamy w innych kierunkach. Z tego co pamiętam Seba na swojej trasie wybrał przedzieranie się przez te tereny zamiast ich obiegnięcia.

Wszyscy razem podbijamy jeszcze PK7 na szczycie górki i dalej postanawiamy podbić trzy punkty na pierwszej mapie SZWEDZKA GÓRA, A idzie gładko choć pełno tam krzaków dookoła i łatwo przegapić punkt, przy B spotykamy Krzycha z Pawłem którzy mieli etap biegowy w swoim AR, kolejny punkt C - czyli największa wydma łukowa w Puszczy Bydgoskiej zwana Szwedzką Górą
która wznosi na wysokość 116 metrów a z jej szczytu można było kiedyś ponoć obserwować ćwiczenia na poligonie. Po tym punkcie rozdzielamy się z Tomkiem który robi TP25 i wybiegamy z w stronę PK11 który jest ciekawie opisany jako cel artyleryjski na szczycie wzniesienia niedaleko wsi Kabat.




Jeśli prześledzić historię tego miejsca to w okresie II wojny światowej Niemcy wybudowali to na poligonie jako wieżę do obserwacji testów nad bronią rakietową produkowaną w zakładach "Dynamit Aktien-Gesellschaft Bromberg" zlokalizowanych we wspomnianej wsi Kabat, były to najprawdopodobniej Nebelwerfery, a teren który stał się poligonem był miejscem z którego najpierw wysiedlono mieszkańców a potem sprowadzono RAD-owców którzy oczyścili teren pod poligon który do końca nie został ukończony. Początkowo planowano wybudować dwie wieże ale ukończono tylko jedną, miała dwa piętra z wąskimi lukami do obserwacji, wzmocnionymi metalowymi płytami chroniącymi przed odłamkami oraz zamykane pancerne drzwi, na pietra wchodziło się po stalowej drabinie. Wieża ta po wojnie przejęta wraz z poligonem przez wojsko polskie, stała się celem artyleryjskim dla samolotów i śmigłowców
MI-24 które ostrzeliwały z broni pokładowej jedną ze ścian wieży.
Niedaleko znajdowała się jeszcze kilka lat temu wieża kontroli lotów ale została zniszczona.







Odbiegając od punktu znów spotykamy Krzycha z Pawłem ale tym razem już na rowerach, nie zazdrościłem ich jazdy rowerem po tych wydmowych piaskach w okolicy.
Do PK10 postanawiamy przedostać się przez łąkę na którym okazało się że głębokich dziur ukrytych wśród traw jest dość sporo i łatwo nawet złamać nogę, dlatego dalej spokojnie przedostajemy się pod płot "Radiowego centrum nadawczego" gdzie spostrzegamy ciekawą tabliczkę skierowaną w stronę łąki z napisem "Uwaga niewybuchy", czyli właśnie przebiegaliśmy po dawnym poligonie na który jak się dowiedziałem po powrocie do domu wstęp jest zabroniony
ze względu na niewypały, o czym informują umieszczone tablice a myślałem że na poligonie można znaleźć już tylko betonowe ćwiczebne bomby lotnicze zrzucane na ręcznie wyorane w polach kontury samolotów. Jak dobrze że udało nam się przeżyć.




Po podbiciu dziesiątki mamy długi przebieg na drugą mapę do bno i podczas tego długiego przebiegu zaczyna mnie boleć za kolanem nie tak jak zwykle z boku, ale jakoś daje radę z tempem Wojtka. W oddali widać wspomniane wcześniej maszty "Radiowego centrum nadawczego" - ciekawostką jest to że to stacja nadawcza fal
długich o częstotliwości 225 kHz, mająca za zadanie nadawanie Programu Pierwszego Polskiego Radia. Znajdują się tam maszty ćwierćfalowe o wysokości 330 i 289 metrów, których waga to łącznie 304 tony. Czas wejścia na szczyt masztu wysportowanej osobie zajmuje ponoć godzinę.




Mapę NOWE SOLCE zaczynamy od PK56 potem rowami do PK53 z którego postanawiamy odbić na punkt z wodą na niedalekie skrzyżowanie, z którego biegniemy do PK49 gdzie mijamy się z jednym z lepszych zawodników i tak będzie przez kilka kolejnych punktów aż do wybiegnięcia z tej mapy. Do PK50 - niecka - trafiamy po rzeźbie, dalej PK47 w dołku pomiędzy laskami i wybiegamy wzdłuż drogi by  nie przedzierać się przez las i tak do PK45 a później wzniesieniem do PK39 gdzie na punkt dosłownie wpada Wojtek, sam ominąłbym go i musiał wracać. PK31 i znów robota Wojtka gdy ja zataczam koło badając teren i zaczynam doceniać dobrą czołówkę z odpowiednią ilością lumenów. Do PK34 trafiamy bez problemów natomiast PK36 i koniec rowu na wzniesieniu przysporzył nam trochę problemu, przeszliśmy wzniesieniem i nie trafiliśmy na rów, dopiero wracając już go nie ominęliśmy. Trochę tych wzniesień było ale na szczęście ostatni PK57 znajdował się na szycie górki która nie była zbyt wysoka.





Robimy przebieg na pierwszą mapę SZWEDZKA GÓRA i zbieramy z niej resztę punktów, najpierw H dalej F na który naprowadziła nas najwyższa górka w okolicy, kolejno E wzdłuż granicy wycinki i do K wzdłuż kolejnej. Na J naszliśmy wzdłuż wzniesienia i dalej na koniec mapy przez niecki I, D, G i wybieg do PK8 na dużą mapę i choć noga już mi mocno dokuczała to staraliśmy się cały czas biec by kilometry uciekały szybciej. Na PK4 trochę nam się drogi pokręciły ale i tak na naszą korzyć bo wybiegliśmy dalej niż przewidywaliśmy, w drodze z czwórki na PK9 w głowie liczyłem tylko przecinki bo moje kolano miało dość biegania na dziś :). Wybiegając z dziewiątego zobaczyliśmy biegnące w naszą stronę światełka i w głowie zaświtało nam tylko że teraz to trzeba będzie cisnąć do mety ale na szczęście byli to zawodnicy na rowerach z trasy AR :), spokojnym truchtem dostaliśmy się do PK2 ale na szczęście górka nie była zbyt stroma jak się to wydawało z mapy.





Do PK99 - ostatniego do podbicia - truchtaliśmy jak dwaj emeryci których wszystko boli a gdy na wprost jakieś 500 metrów przed nami na głównej drodze zaświeciły dwa światełka to w Wojtka wstąpiły nowe siły jednak mówię mu że to niemożliwe że to ktoś z TP50 bo jak się tam znalazł skoro musiał jako ostatni podbić PK99 jednak na mecie okazało się że to była para Arkadiusz i Dorota Duszak z którą ścigaliśmy się o trzecie miejsce na Grassorze - do teraz nie wiem jak Oni się tam znaleźli.
Gdy już wybiegliśmy na drogę wstąpiły w nas nowe siły, zgasiliśmy czołówki i Wojtek wypatrzył daleko przed nami trzy osoby które szły oglądając się ciągle za siebie, tempo wzrosło nam do średnio 4:30 i wszystko przestało nas boleć :), jednak po ich prześcignięciu okazało się że to zawodnicy z TP25.




Na metę dobiegliśmy o 5:50 na 18 miejscu co uważam za średni wynik choć patrząc na innych zawodników i ich czasy to pierwsza siódemka była poza moim zasięgiem na trasie 50 kilometrowej.

Udało się skończyć Puchar Konwalii na 10 miejscu wśród mężczyzn o mały włos nie przegrywając z Łukaszem Nowackim który tą samą trasę co ja zrobił w 6:40 i o mały włos wyprzedziłby mnie w punktacji wygrywając tylko dwa z czterech rajdów Konwalii, jednak zastanawiam się czy w przyszłym roku nie brać udziału w AR, tam może być lepsza zabawa.
Podsumowując cały cykl zawodów to należą się duże brawa dla wszystkich organizatorów za 4 rajdy w sezonie i to na takim poziomie, jedna wpadka się znalazła ale wybaczam ją :)



Czas: 11:20:00
Miejsce: 18(13)/39Puchar Konwalii: 10/404
Dystans: 63km

Przebiegi:



* - fotografie własne oraz zapożyczone ze stron: Organizatora, Krzysztof Wyrąbkiewicz, Wikipedia, Moje Miasto