niedziela, 10 sierpnia 2014

"Jazda Indywidualna na czas" - Włościejewki (kolarstwo - 20km)


Zawsze chciałem wziąć udział w czasówce i w końcu nastała taka możliwość więc nie sposób było nie skorzystać, trochę trzeba było przejechać ale warto było się sprawdzić no i sprawdzić także świeżo złożony rower. Na starcie zjawiło się ponad 80 kolarzy amatorów choć niektórzy mieli moc w nogach i sprzęt że pozazdrościć ale widać że rower to ich życie i nieźle trenują. Trasa liczyła nieco ponad 20 kilometrów i prowadziła okolicznymi drogami.
Po starcie jechało mi się całkiem nieźle, przy jednym wzniesieniu musiałem wstać z siodełka by nie stracić prędkości a całą trasę pedałowałem ile można było więc więcej z tego roweru nie da się wycisnąć :).
Najlepsi pokonali trasę w 30 minut ale na stali z przerzutkami w ramie nie jechali :)
Więcej informacji na stronie www.rowerowyksiaz.pl



 
 
 
 
 
 





Czas: 40:41
Miejsce: 55/82
Średnia prędkość: 30km/h
Dystans: 20,3km

Przejazd:




* - fotografie zapożyczone od organizatorów i zawodników, Adrian Domański.

sobota, 2 sierpnia 2014

"5 Rajd Konwalii" - Mochy (BnO -TP60, Medium)



Na mój pierwszy "Rajd Konwalii" udałem się do Moch razem z Krzychem i Pawłem, tyle że oni startowali na AR ja na trasie Medium - czyli trasie około 60km pokonywanej biegiem w tym kajak około 5 km, trasa miała być trudna nawigacyjnie i odbywać się na aż pięciu mapach o rożnych skalach co mogło niektórym przysporzyć problemów przy przechodzeniu z mapy na mapę. Do Moch dojechaliśmy pod wieczór bo trasa AR startowała wcześniej, Ja na swojej trasie rankiem następnego dnia, więc znalazłem miejsce na hali i położyłem się ale spać się nie dało, najpierw zabawy ze światłem, gaszenie z jednej strony hali a zapalanie po drugiej stronie, później składanie roweru na hali przez jednego z uczestników przy świetle czołówki przez dobrą godzinę w momencie gdy kilkanaście metrów dalej na korytarzu było idealne do tego oświetlone miejsce. W końcu usnąłem ale obudził mnie hałas jednego z zawodników ubranego w same slipki który otwierał okna na hali a z dworu wiało chłodne powietrze że bez śpiworu nie dało się wytrzymać więc wstałem i poszedłem spać do stołówki, ale jak mówią "co Cię nie zabije to Cię wzmocni".



Start z Moch i spokojnie lecę w końcu stawki, za to widać już od startu walkę niektórych o utrzymanie się za jakimś dobrym nawigatorem ale przy pierwszym punkcie niektórzy już łapią oddech i popijają izotoniki a odbiegając od PK1 nawet nie patrzą na mapę, od początku zrobił się taki dziwny owczy pęd który już przy PK2 na zakręcie kanału obrośniętego trzciną zbiera swoje żniwo, kilka osób krąży jak gęsi jeden za drugim w poszukiwaniu punktu, zamiast samemu odnaleźć się na mapie, omijam ich i lecę do grobli, nie wiedząc co to jest ale już po chwili zauważam wał pośród dwóch jeziorek i PK3 podbity a za mną zbiegają się kolejni zawodnicy, żeby nie wskazywać nikomu drogi odbijam do kolejnego punktu przez las, gdzie wycinka trochę mnie hamuję ale spokojnie przemieszczam się dalej do punktu na rogu lasu, wybierając inną drogę niż inni a po drodze niedaleko miejscowości Kaszczor trafiam na ciekawy zabytek którym jest wysoki na około 17m Wiatrak Koźlak wybudowany z ręcznie ciosanego drewna dębowego i sosnowego w 1768r, jest to najstarszy typ wiatraka spotykany na ziemiach polskich.




 



Biegnę dalej do PK4 i ścinam drogę przez ścięte już pole ale bieg wśród ostrych ściętych końcówek po kukurydzy nie jest czymś co należy do przyjemności więc spokojnie się przedzieram a z boku jeszcze dłuższą drogą biegną inni zawodnicy którzy mnie wyprzedają a ja spokojnie docieram do punktu po nich i dalej przedostaję się na mapę sportową OLEJNICA ale inną drogą niż oni i nagle wszyscy spotykamy się w dołku przy PK5 gdzie jakieś 7 osób ściga się między sobą ale sugerują się ciągle tym kto jest na początku ich wyścigu, nadrabiając tym samym drogi do kolejnego PK6 przy charakterystycznym drzewie dobiegając później niż ja. Do 7PK odbiegam ścieżką przez las a nie główną drogą jak inni przez co nadrabiam trochę i siódemkę podbijam sam i gdy jestem już w połowie drogi do PK8 inni dopiero biegną do siódemki, drogę do PK9 wybieram przez jakieś domostwa a potem bezpośrednio ścieżką przez las do samego punktu i wybiegam z na główną mapę w kierunku wieży widokowej przy dziesiątym punkcie.






Dobiegam do wieży a zaraz za mną jeden z zawodników z którym przez chwilę rozmawiam o tym że ciągle ucieka przed tymi wszystkimi goniącymi się zawodnikami i że w końcu mu się udało uciec jednak po chwili spostrzega że zapomniał o dziewiątym punkcie i wkurzony wraca, ja wbiegam sam na "Januszowe wzgórze" gdzie na wysokości 96m.n.p.m. znajduję się prawie 20 metrowa wieża widokowa zbudowana w 2009r z drewna i pni modrzewia do podziwiania "Przemęckiego parku krajobrazowego" jak i całej okolicy. Wieża ta jest najwyższym drewnianym obserwacyjnym obiektem w Wielkopolsce, szkoda że na popularnych mapach często brak jej oznaczenia. Pokonuje 80 schodów i podbijam PK10, po czym szybko przedostaję się leśnymi ścieżkami do PK11 i tu ku mojemu zdziwieniu na miejscu brak punktu, po 15 minutach dochodzi mnie kilku zawodników, kontaktuję się z bazą zawodów i odbiegam od punktu ale po chwili postanawiam wrócić i tak w końcu wyprzedza mnie kilkunastu zawodników a ja nabiegam dodatkowo około 5km i stracę przy tym jakieś 50 minut co przy odrobinie szczęścia dało by mi 6 pozycję na mecie.....

.... od jedenastki odbiegam w towarzystwie Marcina - debiutanta na zawodach bno i kolegi z "teamu konwalii" którego imię niestety zapomniałem i tak razem najpierw udajemy się na piwo do pobliskiego sklepu w Osłoninie a potem razem wspierając się wzajemnie przedostajemy się do PK12 z którego zamiast obiegać jezioro wydostajemy się przez kanał dzielący jezioro Breńskie i jezioro Białe, wybiegamy na drogę do Zaborówca by za chwilę wzdłuż pól przedostać się do PK13 który sprytnie został zawieszony pod mostkiem na "Starej Rzece", tu popełniamy błąd i przedostajemy się przez wyschnięte mokradła zamiast odbić w lewo do polnej drogi ale w końcu udaje nam się dostać pod żwirownie, po drodze mijaliśmy dwóch zawodników ale chyba pobiegli po zlikwidowany PK14, my robimy swoje i przy okazji kolega Marcin uczy się nawigacji. Zaczynamy mapę WZGÓRZA LGIŃSKIE które w całości pokonujemy w żółwim tempie (6km w 1h30m) przez mały brak koncentracji i wkurzenie pozostałe z punktu jedenastego. punkty PK15 i PK16 zdobywamy ucząc się nawigować a przy PK17 zupełnie tracę kontrole nad tym gdzie jestem i cofam się bliżej drogi by w końcu odnaleźć się na mapie i podbić punkt. Do PK18 przedostajemy się w miejscu gdzie zaczyna się bagienko nie mącząc nawet butów, potem mały problem z PK19 gdzie przechodzimy obok dołka na kilka metrów ale po chwili wracamy i odnajdujemy punkt. Wybiegamy na główną mapę i jeszcze przed kolejnym punktem zahaczamy o na trafiony przy drodze punkt z wodą dla trasy AR.




Koniec przecinki i PK20 podbity, dalej skosem do początku mapy BOSZKOWO, gdzie chłopaki robią mały odpoczynek a ja obiegam drogą w poszukiwaniu PK21 aż w końcu na niego trafiam w małym zagajniku, wołam chłopaków i podkręcam tempo, kolejne punkty PK22, PK23, PK24 i PK25 wchodzą łatwo ale w połowie drogi zostaje już tylko z Marcinem, razem pobiegniemy już do samej mety.




Dwa kolejne punkty z dużej mapy, najpierw szczyt górki z PK26 a potem przebieg na azymut przez pola przy jakiejś żwirowni gdzie zjadamy paczkę suszonych daktyli które muszę powiedzieć bardzo mi smakowały,  dalej w kierunku wyrobiska z PK27 które sądziłem że powinno być z lewej strony a okazało się że jesteśmy drogę dalej i było z prawej strony ale udaje się nam je po chwili odnaleźć. Przed wbiegnięciem na mapę AWF robimy postój w sklepie gdzie batonik i red-bull dodają nam sił i tak podbijamy kolejne punkty PK28, PK29, mała korekta przy PK30 aż po nawrót przy PK31 umieszczonym przy przepuście z którego wracamy w kierunku ośrodka sportowego ze świetnym basenem :).




Dalej nudny przebieg do PK32 wzdłuż drugiego brzegu jeziora Olejnickeigo a potem PK33 ze startem etapu kajakowego, po drodze postanowiliśmy popłynąć razem w kajaku dwuosobowym i przez to też mieliśmy jeden dodatkowy punkt ale i tak zajęło nam to około godziny czyli tyle co zawodnikom płynącym pojedynczo, jakie było nasze zaskoczenie gdy po etapie kajakowym jakieś 200 metrów od punktu trafiliśmy na grupę 8 osób szukających PK34 na który pomogłem im trafić, potem PK35 przy oczku wodnym i za nami ciągle biegnie te osiem osób, kolejny PK36 i wybieg na dużą mapę gdzie przestajemy uciekać i prowadzimy całą grupę na ostatni punkt PK37 na wzniesieniu niedaleko Moch, potem pozostaje prosty przebieg do mety przed którą wszyscy przepuszczają mnie przodem za pomoc w szukaniu punktów po etapie kajakowym i tak kończę rywalizację na 11 miejscu przed całą grupą. Jestem trochę zawiedziony tym problemem z punktem jedenastym bo mogłem powalczyć o 6 miejsce ale nie ma co rozpaczać, bo liczy się przede wszystkim dobra zabawa i poznawanie fajnych ludzi :)




Czas: 14:42:00
Miejsce: 11/33
Dystans: około 80km (w tym kajak około 6km)

Przebiegi:





* - fotografie własne oraz zapożyczone od organizatorów, krainalasowijezior.pl, Wikipedia