sobota, 5 grudnia 2015

"Wilga Orient" - Przyborowo (TR100km)

Pierwsza odsłona rajdu "Wilga Orient" zorganizowanego przez Sebe z którym do tej pory tylko rywalizowaliśmy na trasach biegowych a który w końcu mógł poznać od kuchni jak to wszystko wygląda z perspektywy organizatora, co myślę że rzuca mu teraz zupełnie inne światło na robotę jaką wykonują orgowie na każdych zawodach a my uczestnicy czasami potrafimy tylko narzekać a powinniśmy przede wszystkim chwalić i Ja w tym miejscu dziękuję Sebastianowi że dał Nam możliwość trochę się pomęczyć w ten weekend :]


Wilga Orient


Tym razem zamiast trasy biegowej wybrałem rowerową setkę (wystartowało 8 zawodników), wiem że dokucza mi kolano po 30km biegu dlatego po "Nocku" wolałem trochę popedałować.




Baza zawodów mieściła się w Przyborowie, niedaleko Szamotuł skąd wszyscy wystartowaliśmy w sumie w dwóch kierunkach, nic sobie nie narzucałem, bardzo wątpiłem w to że nawet wśród tych siedmiu zawodników znajdę się na podium - zamierzałem sobie spokojnie pojeździć.Na początek postanowiłem pojechać na wschód począwszy od PK48 przy którym już okazało się że warto korzystać z wydrukowanych dodatkowych powiększeń albo czytać opisy co zemści się na mnie jeszcze później, jadę dalej zaliczając kolejno brzeg oczka wodnego PK47 i szczyt górki PK50, wjeżdżam do Pamiątkowa gdzie w okolicach jeziora mam trzy "mokre" punkty - zakręt rowu PK53, brzeg podmokłej łąki PK63 i brzeg oczka wodnego PK56 z którymi nie ma problemu, tylko na drogach zaczyna się robić więcej błota, po kolejny PK61  postanawiam dalej jechać rzez Rokietnice bo niby więcej asfaltu ale okazuje się że niekiedy asfalt jest w gorszym stanie niżeli polna droga, przed Rostworowem męczę się przy punkcie PK52 by wcisnąć kartę w przewiązany sznurkiem "perforator" po małym zdenerwowaniu odwiązuję go i podbijam kartę (może warto będzie w przyszłości wiązać je za ten naciskach a nie w miejscu znakowania).




Mija mi 30km w 2h20m, czyli spokojna jazda tak jak chciałem, w końcu wjeżdżam w las gdzie mam nagromadzenia pięciu punktów, na dojeździe do PK62 zapominam o powiększeniach i wjeżdżam w jedną drogę za wcześnie i przechodząc przez las na azymut jestem jeszcze nie w miejscu punktu, więc postanawiam najpierw pojechać po PK57 na który także wjeżdżam za wcześnie i dokładam sobie 15min szukania przy rowie zanim się ogarnąłem gdzie jestem i że to ma być punkt przy brzegu oczka wodnego :], wracam po poprzedni punkt z pewnością gdzie jestem i że będzie to formalność, jednak jak pisałem wcześniej nie czytanie zasłoniętych opisów na mapniku miało się na mnie zemścić i zemściło - dodatkowymi 30 minutami i chwilą wkurzenia, dopiero kolega z tej samej trasy uświadomił mnie że stałem przy punkcie tylko nie po tej stronie drzewa była zawieszona kartka z oznaczeniem punktu i jej nie widziałem.




Dalej kolejne punkty PK51, PK55 na mostku i przedzieranie się z rowerem przez las do skraju lasu i po PK59 co skończyło się rozwaleniem mapnika i dalszą część trasy robiłem z mapą w ręku. Po wyjechaniu z lasu zaczęło nieźle wiać co przełożyło się na moją prędkość przemieszczania, przy odjeździe z PK64 rozminąłem się z innym uczestnikiem z którym przez kolejne trzy punkty będziemy się mijać, tak było przy przepuście PK54, przy budynku powojskowym PK60 i przy wiacie na PK58. gdzie strzeliło mi 60km w 5h40m a miałem do zrobienia jeszcze drugą część mapy. Przejechałem niedaleko Baborowa gdzie słychać było nagonkę i wjechałem wprost na przygotowaną imprezę po polowaniu, kilka osób czekających za myśliwymi nieźle się zdziwiło że się tam znalazłem, ale czym prędzej się oddaliłem i chciałem jechać skrótem w kierunku Witoldzina ale drogi się kończyły na posesjach więc wróciłem przez Pamiątkowo gdzie nadal nieźle wiało na otwartych przestrzeniach.





Po wjechaniu do lasu było o wiele lepiej, PK43-PK41-PK37-PK33 jechałem na powiększeniach, podobnie PK29 i PK28, dopiero na PK24 wjechałem w ścieżkę która powoli stawała się już lasem i tu w łatwiejszym namierzeniu paśnika pomogły mi czołówki dwójki biegaczy, jeszcze PK19 i znów wiatr za lasem, ale jakoś dojechałem do PK12 gdzie spotkałem grupę chyba 6 piechurów z bodaj jedną czołówką, mało się nie zderzyliśmy na zakręcie. Czasu do końca limitu zostawało mi coraz mniej bo około 2h, postanowiłem pojechać po PK8 ale zmęczenie dało się we znaki i wjechałam za szybko w las, w dodatku mapa w dłoni zamiast na mapniku nie skłaniała do częstego spoglądania, dlatego nie do końca będąc pewnym gdzie jestem zrezygnowałem i pojechałem dalej przez takie błota że momentami nie szło jechać, na około 90km dostrzegłem latarki zawodników z trasy TP50 ale byłem zdziwiony że PK10 szukają w lesie zamiast na polanie (w bazie okazało się że Seba nastawiał się tych punktów od groma, dla każdej z tras były powtarzające się jak i osobne punkty).




Mając dziesiąty punkt i widząc upływający czas chciałem podbić PK7, wrócić po PK8 i do bazy przez PK17 do bazy mieszcząc się w limicie, jednak jadąc do PK7 wyjechałem poza mapę :] dopiero po chwili widząc pola po prawej i lewej zacząłem się śmiać sam z siebie, nawrotka i podbijam punkt na wzniesieniu, czas jeszcze mniej więc odpuszczam PK8 ze względu na błoto które było gdzieś w jego okolicach i jadąc w kierunku Brodziszewa zahaczam o PK17, niestety rów jeden, rów drugi, rozwidlenie jest ale presja czasu i brak powiększenia zmusiły mnie do poddania i drogi do bazy zawodów, gdzie dojeżdżam w czasie 10h06m plasując się na 6 miejscu choć poza zwycięzcom mającym 8h, 4 kolegów przede mną miało czas niecałych 10h, także niwelując błędy może udałoby mi się zaliczyć wszystkie punkty w limicie co nie znaczy że miejsce byłoby wyższe :]

Podsumowując zawodu bardzo fajne, jeszcze raz brawa dla Seby że udało mu się ogarnąć w tak małym zespole całość otoczki zawodów jak i trasę z tyloma punktami, jedyne do czego nie mogę się jeszcze na trasach rowerowych przyzwyczaić to to żeby zostawić gdzieś rower przy drodze i potem przez las 100 metrów się przedzierać do punktu - to nie to samo co przy bieganiu.


Czas: 10:06:00 (6 minut ponad limit)

Miejsce: 6/8
Dystans: 106km

Przebiegi:

(będą mapy, będą lepsze)


* - fotografie własne oraz zapożyczone od organizatorów i zawodników

środa, 18 lutego 2015

3 "Śnieżne Konwalie" - Zielona Góra (BnO - 50km)


Rok temu był to mój debiut na "pięćdziesiątce" a w tym roku chciałem tylko skończyć zawody w lepszym czasie i na lepszym miejscu ale od początku, miejsce jak rok temu to samo, tereny te same ale za to nowa super mapa dla prawie całego odcinka bno na trasie TP25! jak i dla trasy T50.



Start wspólny i choć po nim jakoś się wszyscy rozdzieliliśmy w tłumie biegnących to w drodze do 1PK
gdzie rozdawano mapy do bno a znajdującego się tak jak myślałem na Górce Wilkanowskiej  spotkaliśmy się w końcu wszyscy z Tomkiem i Wojtkiem by razem biec dalej, Paweł postanowił wybrać odwrotny wariant zaliczania punktów.



Warto odnotować pewną bardzo ciekawą rzecz a właściwie pewnego rodzaju monument jaki znajduje się na Kosowej Górze a jest nim wieża o której można poczytać poniżej a jest to swego rodzaju ciekawostka tych okolic.


http://www.ferajna.eu/system/files/IMG_4889.JPG

Pierwszy z naszej ekipy po mapę zgłosił się oczywiście Krzychu ale On postanowił wybrać trasę TP25 i musiał cisną od początku co dało mu dobre miejsce ale za to za karę musiał na nas potem czekać :). Stawka się już mocno rozciągnęła a my spokojnie razem z Tomkiem i Wojtkiem odbiliśmy na nasz zaplanowany wariant obskoczenia północnej części mapy poczynając od "jagodowych wzgórz" i PK22 przez PK15 który trochę przestrzeliliśmy nie zauważając ścieżki, potem PK14 ale już spokojnie główną ścieżką i już przy kolejnym PK12 nasze zdania się podzieliły, ja śmigałem przez dołki a Tomek z Wojtkiem chcieli iść drogą ale w końcu się skusili i podążyli za mną by za chwilę idealnie wejść w odpowiedni dołek na PK13, tu minęliśmy się ze zdobywcą drugiego miejsca Michałem Jędroszkowiakiem. Po wybiegnięciu z dołku Tomek musiał ratować sytuację bo mój kompas kierował mnie nie tam gdzie trzeba ale spokojnie po chwili namysłu podbiliśmy PK11 w lasku a potem do PK10 w dołku i na tym skończyliśmy nasz pierwszy wariant na mapie do bno i zabraliśmy się za "duże punkty" na pięćdziesiątce.




Na tym długim przebiegu do PK30 znów minął nas Michał Jędroszkowiak ale nie sposób było trzymać jego tempa biegu i po chwili zniknął nam z oczu. Kolejny punkt PK33
był mi znajomy i wydaje mi się że tu rok temu biegłem, niepotrzebnie skróciliśmy trochę drogę przez podmokłe pola zamiast od razu kierować się do torów przy których niedługo potem, niedaleko Nas zauważam późniejszego zwycięzcę Mariusza Plesińskiego biegnącego w przeciwnym kierunku, ten to będzie miał czas mówię sobie ale to że wykręci 5:19! to się nie spodziewałem.
Pomalutku oddalamy się w kierunku najdalszego punktu na mapie, trochę robimy zawijasów po ścieżkach w lesie zamiast od początku biec przy tych przeklętych torach ale trudno, przed PK27 mijamy się z Panem Zbigniewem Hornikiem i tak sobie mówimy że w sumie dobre tempo miał i świeży był więc to musi być jego dzień i nie pomyliliśmy się bo zajął 4 miejsce – gratulacje. My natomiast na punkcie po wyjściu z wyrobiska trochę się rozdzielamy bo ja zbiegam inną stroną niż Tomek z Wojtkiem ale i tak spotykamy się na dole i po paru chwilach zauważamy że niepotrzebnie idziemy tą drogą skoro oddalamy się od kolejnego punktu, mała korekta trasy by pewnie dostać się do PK26 na rogu lasu i tam po chwili namysłu zmieniamy pierwotny wariant przebiegu i najpierw lecimy nieistniejącą przecinką do "źródlanej doliny" i znajdującego się tam PK31, przed samym punktem Wojtek zamienia kilka słów z mijaną na trasie zwyciężczynią wśród Pań Agnieszką Staniewską – kurde mijamy samych najlepszych a reszty nie widać więc na końcu nie będziemy :).




Do PK32 lecimy na północ po drodze ścieżki jednak odbijają trochę i po przekroczeniu rzeczki zauważam że zboczyliśmy aż nadto ale dopiero płot mnie w tym przekonaniu utwierdza i korygujemy drogę do punktu który też znajduje się przy płocie ale te ścieżki do niego prowadzące to już chyba dawno nie były używane przez nikogo bo ledwo szło coś wypatrzeć. Na PK25 mamy piękny przebieg bez myślenia i przez ten brak myślenia mijamy punkt ale po chwili jesteśmy tam gdzie trzeba. Wojtek Z Tomkiem wpadają na pomysł by skoczyć na piwko w Świdnicy, umawiamy się że ja idę dalej i czekam na nich, zdążyłem sobie podbić PK24 na rogu płotu gdzie spotykam zdezorientowanego Szymona Szkudlarka który szuka punktu przy którym stoję, chcę biec ze mną ale biegniemy w przeciwne strony i po chwili trafił mi się klops bo chciałem „skrócić” drogę do punktu przy zakręcie strumienia i wszystko było fajnie puki nie trafiłem na płot a był to płot którego nie było na mapie a ja już sobie wmówiłem że to właśnie ten płot z mapy, straciłem pewnie z 20 minut by przejść ten podmokły teren, tym bardziej że byłem już przy owej rzeczce, w końcu się wkurzyłem i choć nie było to przejście suchą stopą to dotarłem na drugi brzeg gdzie spotkałem koleżankę która chciała się przedzierać w drugą stronę ale jej to odradziłem, w końcu po małych problemach podbiłem PK28 i ruszyłem przed siebie do PK29 a w połowie drogi dzwonie do Tomka z pytaniem gdzie są a on na to że już za PK29 - musieli mnie minąć jak przedzierałem się przez mokradła, no nic, mówię mu by lecieli dalej sami i na mnie nie czekali, ja podbijam samotnie punkt na rogu lasu i odechciało mi się już w ogóle biec, teraz spokojnie zajadając idę do punktu na sporej górce do której prowadzi długie podejście i nagle dzwoni telefon, odzywa się Tomek z pytaniem czy znalazłem już punkt PK23 a ja zdziwiony mówię że dopiero co podbiłem poprzedni i do tego dopiero zmierzam, jakie było moje zdziwienie kiedy po podbiciu punktu na górce schodząc z niej widzę dwóch gości po piwku robiących bufet na drodze :), dalej śmigamy razem tylko ja na skróty przez las a oni doganiają mnie biegnąc drogą dookoła.





Razem zaczynamy podejście numer dwa do mapy bno, czyli zaliczanie punktów na części południowej, mała konsultacja co do miejsca w którym wchodzimy na mapę i po chwili odnajdujemy się, Tomek już biegnie do punktu ja przekonuje Wojtka że to właśnie tu i za chwile mamy PK9 podbity na karcie, dalej przez PK8 do PK7 gdzie popełniamy błąd ale Tomek jest wręcz przekonany że jest to dobra droga, tracimy jakieś 20 minut, robi się ciemno, wchodzimy na górkę i z niej dopiero na spokojnie po rzeźbie terenu Wojtek odbija prosto na punkt ja czekam na drodze za Tomkiem świecąc mu czołówką by do nas trafił, w końcu wszyscy podbijamy punkt i lecimy na PK21, był to punk z ZPK sprytnie wykorzystanego pod te zawody, szkoda jednak że ktoś to niepotrzebnie niszczy i próbuje oderwać perforatory. Do kolejnego punktu prosto na szagę przez las i jest PK6 a z niego do drogi by było szybciej i na PK4 w obniżeniu, ustawiam kompas i lecę na azymut do PK20 skręcając w ścieżki wcześniej by nie przegapić punktu, chłopaki biegną dalej i też wchodzą prosto na punkt, potem ścieżką przez lasek, mijamy po drodze kolejny słupek ZPK i w końcu prościutko do PK5, kolejne PK3 i PK2 przy jeziorku wchodzą gładko bo teren już znajomy sprzed roku. Dalej PK18 i do PK19 przy znajomych płotach po ścieżkach prosto na punkt i w końcu na azymut miedzy młodnikami do PK16 i powiem szczerze że to podejście na punkt mnie zabiło, nie miałem siły pod nią podejść, na szczęście ta górka została na koniec zawodów :), dalej zbiegamy ku PK17 przez plac zabaw i biegusiem do mety, na którą wbiegamy z czasem 10:41, będąc na 32 miejscu, czas z zeszłego roku poprawiony ale pół trasy przetruchtane/przebyte zamiast przebiegnięte, może gdyby nie te dwa błędy na jakieś 40minut i to moje nieszczęsne kolano które zaczyna mi doskwierać po 20-30km to może urwało by się z godzinę, kto wie, zobaczymy za rok bo jestem obowiązkowo.






Czas: 10:41:00
Miejsce: 32/84
Dystans: 54km

Przebiegi:




* - fotografie własne oraz zapożyczone od organizatorów i zawodników