Nadszedł w końcu mój wymarzony
"Bieg Jagiełły"
w Pobiedziskach, mojej miejscowości w której dotychczas poza biegiem na
1km w którym uczestniczyłem mając może z 10 lat, zawsze tylko
przyglądałem się tym zawodom ale obiecałem sobie że i ja w końcu w nich
wystartuję - no i stało się - wystartowałem :]
Start biegu z targowiska w Pobiedziskach to ukłon od organizatorów, taka
rozgrzewka podbiegowa przed najgorszym na trasie :], wystartowałem wraz
ze swoją drużyną "Huragan Pobiedziska Running Team" w skład której wchodzili: Marzena (biegła pierwszy raz półmaraton), Grzechu i Radek (rok temu ukończyli jedną pętle), Elizka jako szef zespołu no i Ja - taki specjalny team na półmaraton.

Tym razem mój plan minimum to było zejście poniżej 1:50:00 i przez 15km byłem jakieś 400 metrów przed zakładanym czasem, biegłem sobie z moim prywatnym pacemakerem - zwie się garmin610 i to jedna z jego wielu dobrych cech, nawet się nie męczy :), ale niestety stało się to co na treningu gdy biegałem te podbiegi, lewe kolano przy 5km na najdłuższym podbiegu coś zaczęło mnie kłuć i po pierwszym nawrocie jeszcze było jako tako ale gdy około 15km wróciłem znów na najdłuższy podbieg to już musiałem zwolnić i ta strata na 2km po co najmniej 30 sekund gdy tempo spadło mi do 5:45 zaprzepaściło moje szanse na plan minimum ale nie o wynik na zegarze chodziło tylko o fakt że spokojnie można wynik poprawić i już na ostatnich stu metrach nie ścigałem się ze sobą by nie dobić kolana, a nawet pierwszy raz mogłem te ostatnie 100 metrów do mety przebiec truchtem trzymając za rączkę moją Lenkę która czekała na mnie z Grzesiem na górze przed metą, to jest dopiero frajda i radość w sercu.
Cały bieg i trasę biegło mi się bardzo dobrze a gdyby nie kolano wystawił bym sobie ocenę wyższą, choć fajnie by było przebiec jakąś jedną pętlę co poniekąd zapowiedział dyrektor OKiSu w Pobiedziskach, myśląc nawet w przyszłości o maratonie :] - oby się udało.
Organizacja biegu jak dla mnie bardzo dobra, wszystko było tam gdzie potrzeba i w wystarczających ilościach, wolontariusze z moich obserwacji jeszcze lepsi niż rok temu i atmosfera na pięć plus, nie widziałem by ktoś narzekał i to się chwali - oby tak dalej przez kolejne 10 lat bym mógł przebiec ten bieg po raz enty ale już z Lenką u boku! i to żeby Ona łamała wtedy swoje pierwsze rekordy.
Trzeba wspomnieć o fajnej koszulce w pakiecie która mi osobiście przypadła do gustu i pierwszy raz w takiej bez rękawków biegłem (bardzo wygodnie się biega), jednak myślę że za rok należy zrobić pakiety z koszulką i bez bo niektórzy zrezygnowali z biegu właśnie przez większą kwotę startowego którą zwiększyła w pakiecie właśnie koszulka.
A w przyszłym roku postaram się pomóc organizatorom jeszcze bardziej niż w tym by do Pobiedzisk w końcu zjawiło się 1000 osób spragnionych walki na naszych fajnych podbiegach :]
Rekordy: czas biegu (PR!): 1:50:23 netto 1:50:28 brutto, tempo 05:14 min/km.
Miejsce: 229 (46/84-M20) (214/398-M) na 455 którzy ukończyli bieg.
Poniżej kilka moich zdjęć z biegu i z moją córeczką Lenką jak wbiegamy na metę oraz medal za ukończenie półmaratonu.
Link do
GALERII zdjęć robionych przez mojego Ojca.
Zapis trasy:
Garmin (czas z radości i uścisków z Córką zatrzymałem minutę później niż miało być)
Trasa biegu zaczynając z targowiska przez ulicę Kostrzyńską obok mojego domu a potem wbiegamy na trasę do Kociałkowej Górki a tam nawrotka i druga pętla z metą na targowisku.
Do zobaczenia za rok i kolejny i kolejny... :]