Wczesnozimowy czas upływa mi pod znakiem imprez na orientację, zwykłe tłuczenie kilometrów po asfalcie trochę mnie zmęczyło, a właściwie sam tłum ludzi dookoła przy takim rodzaju biegu jest ostatnio dla mnie nie do zniesienia, ostatnim przykładem może być pierwszy bieg z cyklu "z biegiem natury" gdzie nie pomogły nawet minutowe strefy startowe ale nie o tym chciałem pisać, wracając do BnO to tym razem wybrałem się na zawody organizowane przez "Klub Sportów Górskich "DIRETA" Gniezno”, start miał miejsce w Hucie Palędzkiej do której - mimo gpsu i przyjrzeniu się wcześniej mapie - wcale nie trafiłem bez problemów ale i tak jako jeden z pierwszych.
Start trochę się przedłużył ale nie było z tym problemu, przed nim jeszcze wyjaśnienie reguł obowiązujących w tych zawodach a jak dla mnie są one ciekawe i pozwalające na "prawdziwą nawigację" a nie ślepe podążanie w ślad za innymi zawodnikami.
(opis zaczerpnięty z regulaminu imprezy)
Start odbywał się w odstępach dwu minutowych a każdy kolejno startujący miał wyznaczony "startowy PK" (na mapie znajdowały się punkty startowe A, B i D, oraz sporo PK z których nie wszystkie były punktami do odnalezienia) który miał odwiedzić jako pierwszy (w tym wypadku A, B lub D), chodziło o to by wszyscy nie lecieli do jednego punktu a rozbiegli się w trzy strony - fajny pomysł - na startowym punkcie kontrolnym trzeba było spisać kolejne punkty do odnalezienia a potem to już scorleuf jak kto woli.
Sam trafiłem na punkt startowy B, na który dobiegłem okrężną drogą bo tak jak niektórzy miałem problem z wczytaniem się w mapę (skali 1:15000), spisałem tam kolejne punkty do odnalezienia i postanowiłem cofnąć się do punktu startowego D gdzie spisałem kolejne punkty i dopiero wtedy zacząć odnajdywać punkty z B i D, podjąłem się takiego wariantu ponieważ obawiałem się że przy punktach z B mogą się znajdować punkty z D i musiałbym wracać w tą samą okolice nadkładając drogi ale widać organizator zrobił trasę przyjemniejszą bez niespodzianek :) więc mogłem zaliczyć najpierw punkty z B a potem lecieć do D, jednak mój wariant wydał mi się najlepszy i chyba dobrze zrobiłem.
Początek trasy układał mi się w najlepsze aż do mojej pierwszej przecinki lasu, gdzie nie chcąc naprowadzić innych na punkt chciałem przebiec skosem las do innej drogi, jednak wybiegłem niedaleko nachodzących na punkt kolejnych zawodników i zgubiłem na chwile orientację co w przypadku nawrotu skutkowało nadłożeniem jakiś 600 metrów, kolejny najbardziej wysunięty na północ punkt zaatakowałem biegiem przez las i kilka chwil przedreptałem w jego poszukiwaniach, najlepsze było to że dostrzegałem z lasu latarki na drodze które pewnie mijały punkt udając się jeszcze bardziej na północ co dodatkowo trochę mnie zdezorientowało ale jak już kiedyś mówiłem sobie: "Artur, rób wszystko sam, nie patrz na innych" :) i tak zrobiłem po chwili odnajdując punkt. Biegnąc na kolejne punkty, nagle po plecach i nogach zaczęło mi się coś przelewać, to był pęknięty bukłak z którego szybko zdążyłem wziąć słownie jeden łyk :(, no pięknie mówię sobie, ale widocznie tak miało być więc nie ma się co załamywać, szczęście że przez całą trasę miałem jeden moment coś około 25km kiedy chciałem się faktycznie czegoś napić ale tak blisko do mety to już przetrzymam i udało się. Kolejne siedem punktów poszło sprawnie z dwoma małymi korektami, swoją drogą przez całe zawody miałem takie odczucie że jak już myślałem że źle wbiegłem na punkt i stawałem to punkt właśnie znajdował się przede mną :).
Dobrze że nie miałem ze sobą kompasu jaki posiadał jeden z uczestników gdzie jego strzałka była pomalowana odwrotnie i zamiast północ wskazywał południe!
Kolejny problem sprawił mi z kolei punkt dla odmiany najbardziej wysunięty na południe gdzie chciałem pobiec inaczej niż jacyś zawodnicy których spotkałem niedaleko startowego A i tak przecinka przez las i wybiegłem początkowo na dobrej drodze ale coś mi się nie podobało, nie wiedzieć dlaczego i sprawdziłem kolejną równoległą drogę i już w ogóle mi się wszystko nie podobało, wróciłem więc na drogę na którą wybiegłem po przecince lasu i biegnę w stronę punktu spotykając 3 zawodników którzy wracali z tego punktu i potwierdzili mi że jestem tu gdzie jestem, no to lecę podbijam punkt i patrze że ci sami zawodnicy wracają znów biegnąc niedaleko mojego punktu biegnąc w stronę jeziora za którym był następny punkt, jednak pobiegli prosto co było dla mnie niezrozumiałe gdyż jeśli mieli już ten punkt za jeziorem to niepotrzebnie nadłożyli ze 2 km podbijając punkty w takiej kolejności, no ale każdy robi co chce. 25km w nogach na zegarku 3h45m a na kolejnym punkcie spotykam dwie zawodniczki, którym odpowiadając na pytanie dowiadują się że mam jeszcze ze dwa punkty i meta, trochę się zdziwiły po czym po chwili namysłu oznajmiają mi że "One też :)", uśmiecham się pozdrawiam i lecę dalej i tu zawodzi mnie czarno-biała mapa na której dopiero na mecie po dokładnym przyjrzeniu się w świetle odnajduję bagno nie do przejścia, praktycznie niewidoczne przy świetle czołówki, przez co mój skrót do drogi prowadzi przez zaorane "kartoflisko" po którym nie da się nawet dobrze iść, w końcu wychodzę na drogę, 100 metrów do strumienia i jest punkt, teraz to już długa prosta i przy około 4 godzinach świecenia "Petzl tikka xp 2" światło sporo słabnie, da się biec ale w lesie to już do szukania punktów trochę mało - kiepska ta lampka jak na swoją cenę - wyjmuje baterie w blistrze i po chwili marszu patrze że zgubiłem dwie baterie wyjmując je z plecaka, nawrotka i jak pies Szarik z nosem przy ścieżce w końcu odszukuje baterie :).
Jeszcze dwa punkty, na które już raczej nie wbiegam tylko wchodzę bo trochę po tych 30km czuję lekkie zmęczenie ale nadzwyczaj dobrze mi się dziś te kilometry pokonywało i nawet kolano nie dokuczało, podbijam ostatni punkt i teraz to już tylko droga do METY na którą docieram w czasie 4:48:31, rozglądam się a tam cisza, spokój i dwójka Organizatorów plus Piotr z KS Hades którego w pierwszym momencie nawet nie zauważam a On już przebrany i śpiący :), jak się okazało był pierwszy na mecie i to ponad godzinę przede mną (3:30:00) - gratulację kolejny raz dla Niego bo pokazał klasę! Na podium zmieścili się biegnący w zespole Łukasz i Maciej, którzy podrzucili mnie dwa tygodnie temu z Nocnego Marka do domu Poznania - pozdrawiam.
Na plus imprezy zasługuję także pomysł z nagrodami taki sam jak na "Oriento Expresso" (Twórcy "OE" są tak zwanym dobrym duchem zawodów "Nocek") gdzie upominki zostają rozdane przed startem zawodów gdy wszyscy są na miejscu jest moim zdaniem bardzo dobry, swoją drogą przy 20zł opłaty startowej organizacja imprezy, małe upominki, druk map, poczęstunek na końcu i te gorące piece kaflowe które ogrzały przemoczone stopy po biegu :), to i tak za wiele.
Na uznanie zasługuje też akcja którą wspierają Organizatorzy a uczestnicy chętnie dołączyli i chojnie wsparli akcję:
Podsumowując: "Nocek" to chyba najlepszy typ zawodów BnO z jakimi miałem dotychczas styczność a właściwie forma ich rozgrywania jest moim skromnym zdaniem jeśli ktoś oczywiście walczy z duchem fair play bardzo dobra z tego względu gdyż nie ma na tych zawodach takiego swoistego podążania za cieniem innego zawodnika, niejednokrotnie obserwowałem na innych zawodach biegające czwórki zawodników gdzie pierwszy był nawigatorem a trzech kolejnych spokojnie podążało jego śladem by dobiec w czołówce biegu a tu (chyba?) przecież chodzi o dobrą zabawę i sprawdzenie samego siebie, czyż nie.
Czas: czas pokonania trasy 4:48:31
Miejsce: 2/72
Moje przebiegi:
* - fotografie zaczerpnięte z galerii organizatora
Start trochę się przedłużył ale nie było z tym problemu, przed nim jeszcze wyjaśnienie reguł obowiązujących w tych zawodach a jak dla mnie są one ciekawe i pozwalające na "prawdziwą nawigację" a nie ślepe podążanie w ślad za innymi zawodnikami.
(opis zaczerpnięty z regulaminu imprezy)
Start odbywał się w odstępach dwu minutowych a każdy kolejno startujący miał wyznaczony "startowy PK" (na mapie znajdowały się punkty startowe A, B i D, oraz sporo PK z których nie wszystkie były punktami do odnalezienia) który miał odwiedzić jako pierwszy (w tym wypadku A, B lub D), chodziło o to by wszyscy nie lecieli do jednego punktu a rozbiegli się w trzy strony - fajny pomysł - na startowym punkcie kontrolnym trzeba było spisać kolejne punkty do odnalezienia a potem to już scorleuf jak kto woli.
Sam trafiłem na punkt startowy B, na który dobiegłem okrężną drogą bo tak jak niektórzy miałem problem z wczytaniem się w mapę (skali 1:15000), spisałem tam kolejne punkty do odnalezienia i postanowiłem cofnąć się do punktu startowego D gdzie spisałem kolejne punkty i dopiero wtedy zacząć odnajdywać punkty z B i D, podjąłem się takiego wariantu ponieważ obawiałem się że przy punktach z B mogą się znajdować punkty z D i musiałbym wracać w tą samą okolice nadkładając drogi ale widać organizator zrobił trasę przyjemniejszą bez niespodzianek :) więc mogłem zaliczyć najpierw punkty z B a potem lecieć do D, jednak mój wariant wydał mi się najlepszy i chyba dobrze zrobiłem.
Początek trasy układał mi się w najlepsze aż do mojej pierwszej przecinki lasu, gdzie nie chcąc naprowadzić innych na punkt chciałem przebiec skosem las do innej drogi, jednak wybiegłem niedaleko nachodzących na punkt kolejnych zawodników i zgubiłem na chwile orientację co w przypadku nawrotu skutkowało nadłożeniem jakiś 600 metrów, kolejny najbardziej wysunięty na północ punkt zaatakowałem biegiem przez las i kilka chwil przedreptałem w jego poszukiwaniach, najlepsze było to że dostrzegałem z lasu latarki na drodze które pewnie mijały punkt udając się jeszcze bardziej na północ co dodatkowo trochę mnie zdezorientowało ale jak już kiedyś mówiłem sobie: "Artur, rób wszystko sam, nie patrz na innych" :) i tak zrobiłem po chwili odnajdując punkt. Biegnąc na kolejne punkty, nagle po plecach i nogach zaczęło mi się coś przelewać, to był pęknięty bukłak z którego szybko zdążyłem wziąć słownie jeden łyk :(, no pięknie mówię sobie, ale widocznie tak miało być więc nie ma się co załamywać, szczęście że przez całą trasę miałem jeden moment coś około 25km kiedy chciałem się faktycznie czegoś napić ale tak blisko do mety to już przetrzymam i udało się. Kolejne siedem punktów poszło sprawnie z dwoma małymi korektami, swoją drogą przez całe zawody miałem takie odczucie że jak już myślałem że źle wbiegłem na punkt i stawałem to punkt właśnie znajdował się przede mną :).
Dobrze że nie miałem ze sobą kompasu jaki posiadał jeden z uczestników gdzie jego strzałka była pomalowana odwrotnie i zamiast północ wskazywał południe!
Kolejny problem sprawił mi z kolei punkt dla odmiany najbardziej wysunięty na południe gdzie chciałem pobiec inaczej niż jacyś zawodnicy których spotkałem niedaleko startowego A i tak przecinka przez las i wybiegłem początkowo na dobrej drodze ale coś mi się nie podobało, nie wiedzieć dlaczego i sprawdziłem kolejną równoległą drogę i już w ogóle mi się wszystko nie podobało, wróciłem więc na drogę na którą wybiegłem po przecince lasu i biegnę w stronę punktu spotykając 3 zawodników którzy wracali z tego punktu i potwierdzili mi że jestem tu gdzie jestem, no to lecę podbijam punkt i patrze że ci sami zawodnicy wracają znów biegnąc niedaleko mojego punktu biegnąc w stronę jeziora za którym był następny punkt, jednak pobiegli prosto co było dla mnie niezrozumiałe gdyż jeśli mieli już ten punkt za jeziorem to niepotrzebnie nadłożyli ze 2 km podbijając punkty w takiej kolejności, no ale każdy robi co chce. 25km w nogach na zegarku 3h45m a na kolejnym punkcie spotykam dwie zawodniczki, którym odpowiadając na pytanie dowiadują się że mam jeszcze ze dwa punkty i meta, trochę się zdziwiły po czym po chwili namysłu oznajmiają mi że "One też :)", uśmiecham się pozdrawiam i lecę dalej i tu zawodzi mnie czarno-biała mapa na której dopiero na mecie po dokładnym przyjrzeniu się w świetle odnajduję bagno nie do przejścia, praktycznie niewidoczne przy świetle czołówki, przez co mój skrót do drogi prowadzi przez zaorane "kartoflisko" po którym nie da się nawet dobrze iść, w końcu wychodzę na drogę, 100 metrów do strumienia i jest punkt, teraz to już długa prosta i przy około 4 godzinach świecenia "Petzl tikka xp 2" światło sporo słabnie, da się biec ale w lesie to już do szukania punktów trochę mało - kiepska ta lampka jak na swoją cenę - wyjmuje baterie w blistrze i po chwili marszu patrze że zgubiłem dwie baterie wyjmując je z plecaka, nawrotka i jak pies Szarik z nosem przy ścieżce w końcu odszukuje baterie :).
Jeszcze dwa punkty, na które już raczej nie wbiegam tylko wchodzę bo trochę po tych 30km czuję lekkie zmęczenie ale nadzwyczaj dobrze mi się dziś te kilometry pokonywało i nawet kolano nie dokuczało, podbijam ostatni punkt i teraz to już tylko droga do METY na którą docieram w czasie 4:48:31, rozglądam się a tam cisza, spokój i dwójka Organizatorów plus Piotr z KS Hades którego w pierwszym momencie nawet nie zauważam a On już przebrany i śpiący :), jak się okazało był pierwszy na mecie i to ponad godzinę przede mną (3:30:00) - gratulację kolejny raz dla Niego bo pokazał klasę! Na podium zmieścili się biegnący w zespole Łukasz i Maciej, którzy podrzucili mnie dwa tygodnie temu z Nocnego Marka do domu Poznania - pozdrawiam.
Na plus imprezy zasługuję także pomysł z nagrodami taki sam jak na "Oriento Expresso" (Twórcy "OE" są tak zwanym dobrym duchem zawodów "Nocek") gdzie upominki zostają rozdane przed startem zawodów gdy wszyscy są na miejscu jest moim zdaniem bardzo dobry, swoją drogą przy 20zł opłaty startowej organizacja imprezy, małe upominki, druk map, poczęstunek na końcu i te gorące piece kaflowe które ogrzały przemoczone stopy po biegu :), to i tak za wiele.
Na uznanie zasługuje też akcja którą wspierają Organizatorzy a uczestnicy chętnie dołączyli i chojnie wsparli akcję:
Podsumowując: "Nocek" to chyba najlepszy typ zawodów BnO z jakimi miałem dotychczas styczność a właściwie forma ich rozgrywania jest moim skromnym zdaniem jeśli ktoś oczywiście walczy z duchem fair play bardzo dobra z tego względu gdyż nie ma na tych zawodach takiego swoistego podążania za cieniem innego zawodnika, niejednokrotnie obserwowałem na innych zawodach biegające czwórki zawodników gdzie pierwszy był nawigatorem a trzech kolejnych spokojnie podążało jego śladem by dobiec w czołówce biegu a tu (chyba?) przecież chodzi o dobrą zabawę i sprawdzenie samego siebie, czyż nie.
Czas: czas pokonania trasy 4:48:31
Miejsce: 2/72
Moje przebiegi:
* - fotografie zaczerpnięte z galerii organizatora
58 yr old Statistician IV Isa Tear, hailing from Igloolik enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Electronics. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a Expedition. Teraz kliknij tutaj
OdpowiedzUsuń